The Soft Moon – Deeper

2015, płyty Autor: rajmund kwi 23, 2015 komentarze 4

Goth ist tot. Jest martwy niczym Bela Lugosi – and no one cares. Spośród jego dawnych twórców ci, co mieli odrobinę klasy, pokończyli kariery lata temu, ograniczyli je do koncertowania albo po prostu poumierali. Ci uparci poszli w tak zwaną „techniawkę” i inne parkietowe łupanki. W drugiej dekadzie XXI wieku jeśli ktoś przejawia w swojej twórczości umiłowanie do mroku, będzie się skrywał za etykietami witch house’u, darkwave’u, w ostateczności postpunku. Może nawet słusznie. Ale jeśli współczesny gotyk miałby brzmieć jak ta płyta, to chcę być gotem i się tego nie wstydzę.

The Soft Moon to – jak spora część moich ulubionych projektów – przedstawienie jednego aktora.

W tym przypadku jest nim Kalifornijczyk, Luis Vasquez. Sam sobie wszystko pisze, śpiewa, komponuje, gra i produkuje. Jak sam mówi, robi to w ramach autoterapii, by uporać się z własnymi demonami. W ten sposób wydał już dwie płyty, które przyniosły mu pochwały krytyków i uwielbienie fanów: „The Soft Moon” z 2010 roku i wydaną dwa lata później „Zeros”. Zawsze mówi się o syndromie drugiej płyty, jestem jednak zwolennikiem teorii, że najcięższa do nagrania jest ta trzecia. I tutaj Vasquez zdaje egzamin koncertowo.

„Deeper” jest bowiem nie tylko niepodważalnym dowodem na jego ciągłe poszukiwania i rozwój artystyczny, lecz także jego najdojrzalszym i najpełniejszym albumem. Poprzednie dwa można było spokojnie wrzucać do rozpiętej między She Wants Revenge a A Place to Bury Strangers niszy neopostpunku. Dla „Deeper” to już zbyt ciasna etykietka. To znacznie więcej niż Curtisowa motoryka i tunelowe brzmienie rodem z wczesnego The Cure. Vasquez, owszem, dalej korzysta z tuneli – ale tym razem przemierza je swoją odlotową furą, robiąc nocną przejażdżkę po całym mieście. Z takimi klimatami kojarzy mi się przede wszystkim ta płyta.

Jak z czołówki „Drive” albo cudownej sceny z zeszłorocznego „The Guest”, w której Dan Stevens zachwyca się „Masquerade” Clan of Xymox.

„Deeper” to idealna fuzja postpunku, gotyku i ejtisowej nowej fali. Najlepiej przekonuje o tym singlowe „Far”, zilustrowane zresztą doskonale oddającym te klimaty teledyskiem. (i wreszcie ktoś pamiętał, że w latach osiemdziesiątych był jeszcze format obrazu 4:3!) Jeśli po tym kawałku nie będziecie kupieni bez reszty, to nie mamy o czym gadać. „Far” to zarazem dowód, że „Deeper” jest znacznie przystępniejszą płytą od swoich poprzedników. Choć ciężko tu mówić o jakimś złagodzonym brzmieniu czy chwytliwych melodiach. To dalej gęsty mrok i ponure wokale z oddali.

Ale zdaje się, że Vasquez odnalazł swój złoty środek.

Owszem, jest smutasem, lecz daleko mu do obrażonego na cały świat, klasycznego gota, którego nikt nie traktuje poważnie. O tym jest właśnie „Wasting”, gdzie śpiewa wprost:

Don’t stop the world, you know you can’t
You have to live what’s only real.

I zaraz to potwierdza, serwując absolutnie zdehumanizowane „Wrong”. Próżno doszukiwać się ludzkich emocji w przetworzonym wokalu robota i monotonnym, industrialnym beacie. Gdy na chwilę się otworzy i pokaże od wrażliwszej strony w „Without” (Without you by my side / Without you in my life / Without in my heart), kontrastuje to od razu z iście dyskotekową pulsacją „Desertion”. Dalej jest smutno i ponuro, ale przy tym cool – i takie jest właśnie nowe The Soft Moon. W doskonałym finałowym „Being” powtarza I can’t see my face / I don’t know who I am / What is this place?, a cały kawałek kończy się szumiącym noise’em jak za najlepszych czasów Trenta Reznora.

Ale to nieprawda, Vasquez zdaje się doskonale wiedzieć, kim jest i do jakiego miejsca dąży.

Tak że zakładam ejtisowe pilotki i skórzaną kurtkę z napisem „Far” na plecach, i dołączam do grona neopostpunkowych gotów. Na „Deeper” nie ma żadnego obciachu, jest za to odświeżająca energia i kawał solidnego grania. Wyszło już w tym roku kilka niezłych płyt, ale to chyba pierwsza, która dała mi solidnie w twarz. I czekam na kolejny koncert w Polsce – tylko tym razem poproszę pełnowymiarowo, a nie na jakimś Soundrivie.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

rajmund

Lokalny Ojciec Dyrektor. Współpracował m.in. z portalami CD-Action, Stopklatka i Antyradio. Po godzinach pisze opowiadania cyberpunkowe i weird fiction. Zafascynowany chaotycznym życiem szczurów.

komentarze 4

  1. To właśnie jest tegoroczna porażka. Mówię to jako wieloletnia fanka TSM.

  2. ,,Gdybyśmy gwiazdkowali płyty, to byłaby pierwsza w tym roku, której z czystym sercem dałbym maksymalną notę.” sory memory, Snowid 4 evah / Danny

  3. Herr X pisze:

    No to się zachwyciłem. Niezłe. Dzienx!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *