Ala Kryształ – Sandtrack

2021, płyty, polak potrafi Autor: rajmund sty 13, 2022 Brak komentarzy

A gdyby tak David Lynch nakręcił nowy pełnometrażowy film utrzymany w niepokojącym klimacie godnym Silent Hilla? Poznańsko-bydgoskie trio ma dla Was nawet lepszą propozycję: ścieżkę dźwiękową do obrazu, który wyreżyserujemy sobie sami w swojej głowie.

Ala Kryształ to wbrew pozorom nie polska podróbka Alice Glass. To bardzo nietypowy i trudny do zaklasyfikowania projekt perkusisty Marcina Karnowskiego i zajmującego się elektroniką Radosława Drwęckiego. Obaj występują w 3moonboys, a Karnowski ponadto udziela się m.in. w Variete i Brdzie. Poznański pierwiastek projektu stanowi specjalistka od plastelinowych filmów animowanych, Monika Kuczyniecka, która odpowiada za warstwę wizualną projektu.

W przypadku albumu, który nazywa się „Sandtrack”, łatwo się domyślić, że obraz ma niebagatelne znaczenie, ale jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości, sprawdźcie poniższy teledysk.

Nie jestem fanem tytułu tego albumu. Aby zobrazować panujący na nim klimat o wiele lepiej rzucić okiem na poszczególne utwory: „Gdzie gwiazdy tworzą sny, a sny tworzą gwiazdy”, „Słyszy pan te śmiechy?” czy „Lecz jej już tu nie ma”. Całość zdaje się rozgrywać na granicy jawy i snu, korzystając z onirycznych wokaliz i cokolwiek egzotycznego instrumentarium. Eksperymentalna elektronika jest tu łączona z brzmieniami takich instrumentów jak handpan, hamgam, shruti box czy kalimba. Jeśli musieliście googlować połowę tych nazw, by mieć w ogóle pojęcie, o czym jest mowa, to nie jesteście w tym działaniu odosobnieni.

Ala Kryształ prezentuje nam w dużej mierze fragmenty wyciszone, wręcz medytacyjne, jak w „Myśląc o Helenie”. Ale potrafi też zaskoczyć dźwiękami rodem z koszmaru, jak w pełnym krzyków i syntezatorowego wycia „Nieprzyjemnym gościu”. Zdarzają się nawet momenty wpadające w ucho, zahaczające o pewną przebojowość: „Niespodziewana wizyta” i „Fałszywy przyjaciel”. Dużą rolę odgrywają też precyzyjnie wkomponowane w całość detale drugiego planu, takie jak niezrozumiałe szepty czy wibracje telefonu w „Lecz jej już tu nie ma”.

Przede wszystkim jest to materiał niezwykle różnorodny i zdradzający nowe sekrety przy każdym kolejnym odsłuchu.

„Sandtrack” to jedna z tych płyt, których najlepiej słuchać po nocy w skupieniu, pozwalając wyobraźni na reżyserowanie własnych obrazów. Nie ukrywam jednak, że bardzo chętnie usłyszałbym Alę Kryształ na żywo. Na razie jednak musi nam wystarczyć płyta, dostępna także w specjalnym wydaniu z tajemniczym DVD.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

rajmund

Lokalny Ojciec Dyrektor. Współpracował m.in. z portalami CD-Action, Stopklatka i Antyradio. Po godzinach pisze opowiadania cyberpunkowe i weird fiction. Zafascynowany chaotycznym życiem szczurów.

Brak komentarzy

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *