Każdy rodzaj muzyki ma osoby, kapele czy też projekty muzyczne, które wyróżniają się na tle innych. Nie jest trudno znaleźć oczywiście twórców, którzy swą wizją muzyczną wychodzą poza szereg. Nie znaczy to, że jest takich osób wiele – wręcz przeciwnie, często właśnie takie jednostki czy kapele stanowią coś… Pojedynczego. Pojedynczego w takim sensie, że tworzą swą wyjątkową i oryginalną niszę – domenę, do której nikt inny nie jest w stanie się dopasować, a jeżeli już próbuje, to ponosi sromotną klęskę, która skłania go do rezygnacji.
A uwierzcie mnie: stworzyć coś nietuzinkowego to nie taki łatwy kawałek chleba jak każdemu się wydaje. Nawet w muzyce elektronicznej, której spektrum możliwości jest ogromne. A jednak ktoś podołał temu zadaniu. Pewien Amerykanin, którego darzę wielką sympatią z uwagi na jego podejście do muzyki i życia. Dzisiejszy tekst traktuje o jego chyba najznamienitszym dziele o nazwie ,,These Hopeful Machines”, którego twórcą jest Brian Wayne Transeau, znany wszem i wobec pod pseudonimem BT.
Już w wieku czterech lat młody Brian – syn agenta FBI i Pani Psychiatry – zaczął interesować się muzyką klasyczną, co pociągnęło za sobą naukę gry na pianinie (wg Wikipedii – metodą Suzuki), zaś w wieku ośmiu lat starał się przyswoić wiedzę przekazywaną mu na Waszyngtońskim Konserwatorium Muzycznym. Młody Brian zapowiadał się na wschodzącą gwiazdę muzyki klasycznej, jednakże w pewnym momencie coś zmieniło jego poglądy na muzykę, zaś sam gust chłopca się poszerzył. Był to skutek poznania kultury breakdance oraz… ścieżki dźwiękowej do kultowego ,,Blade Runnera”. Wtem odkrył on, iż świat muzyki elektronicznej i gitarowej ma równie dużo do zaoferowania.
Począł więc nałogowo słuchać Depeche Mode, Kraftwerk i New Order, jednocześnie parając się graniem w lokalnych kapelach (raz na perkusji, raz na basie i gitarze, co pokazało szerokie uzdolnienie pod względem gry na instrumentach młodego chłopca). Czując, iż muzyka to coś, czym chce się zajmować w przyszłości, w wieku piętnastu lat dostał się do jednej z najbardziej poważanych szkół muzycznych na Ziemi, czyli do Berklee College of Music. Mówi się, że szkoły muzyczne ,,zabijają” w ludziach to coś, co sprawia, iż tworzenie dźwięków jest dla nich zabawą oraz wyrażeniem tego, co siedzi im w środku. Na szczęście w tym przypadku tak się nie stało, zaś młody Transeau nie wiedział, iż w niektórych kręgach zostanie okrzyknięty ,,ojcem muzyki trance” lub ,,księciem muzyki dance”.
W trakcie niezakończonej jeszcze aktywności muzycznej, BT pokazał się z wielu różnych stron: skomponował ścieżki dźwiękowe do kilku filmów i seriali, nagrał kilka utworów do różnych gier. Ma nawet wpis w Księdze Rekordów Guinessa za utwór ,,Somnabulist (Simply Being Loved)” – znalazł się tam za iście ogromną ilość edytowanych, osobnych ścieżek wokalnych, których to liczba sięgnęła ponad sześciu tysięcy (robi wrażenie!). Mimo wielu albumów wydanych przez niego, największym (jak dla mnie) osiągnięciem jest właśnie ,,These Hopeful Machines”, który w 2011 roku był nominowany do nagrody Grammy za Najlepszy Album Elektroniczny/Taneczny. Niestety jej nie zdobył, co było dla mnie sporym nieporozumieniem.
Dlaczego? Bo ów album jest czymś wyjątkowym i magicznym, swego rodzaju podsumowaniem dotychczasowych osiągnięć BT, a jednocześnie wyznaczeniem nowego, oryginalnego kierunku. Wydanie dwupłytowe, które przypadło mi opisać, trwa prawie dwie godziny i przez te niespełna 120 minut nie pojawiła się ani sekunda zwątpienia w jakość i w to, jak bardzo jest to album wybitny. Widać, iż przy procesie produkcji i kompozycji zostało weń włożone całe serce artysty (nie bójmy się użyć tego określenia). Obok spokojnych, trance’owych kompozycji możemy usłyszeć również inspiracje ambientowe, które to przeplatają się z elementami muzyki klasycznej czy wręcz rock elektroniczny!
Czymś teoretycznie oryginalnym jest również obecność klasycznych instrumentów. Warto nadmienić, iż w procesie twórczym BT często tworzy ,,zarys” swych utworów za ich pomocą, tj. najpierw buduje utwór poprzez nagranie partii gitarowych, pianina, basu, perkusji czy nawet i cymbałków (jeszcze nigdy nie słyszałem tak pięknie brzmiących cymbałków…), zaś potem zajmuje się częścią syntetyczną. No właśnie, a skoro o elektronice mowa – to jest po prostu mistrzostwo. I nic nie da tutaj zwiększanie ilości epitetów na zdanie, gdyż nie jest możliwym w tak prostych i ogólnikowych słowach ją opisać i przedstawić.
Tego trzeba po prostu doświadczyć przez własny narząd słuchu. Wszystko jest tutaj dopieszczone jak to tylko możliwe. Nie ma tutaj niczego zbędnego, gdyż wszystko, co mogło być zawarte w danych utworach, po prostu jest i z tym się nie dyskutuje. Wracając jeszcze do kwestii elektronicznego rocka, o którym wspominałem wcześniej – to zaskakujące, że pomiędzy senno-mistycznymi, tanecznymi utworami udało mu się idealnie wpleść kawałki z żywą perkusją, gitarą i basem. Przykładem jest choćby ,,Suddenly”, ,,Love Can Kill You” czy ,,Always” – wyborna elektronika, swego rodzaju wizytówka BT, stanowi wręcz prześwietne połączenie z przesterowanymi gitarami i żywą perkusją.
Nie wspomnę również o dodatkowych ,,udziałach” wokalistki JES, znanego w świecie muzyki elektronicznej Christiana Burnsa, który wcześniej wspomnianą perkusją i wokalem wspiera momentami głos BT, jak i również Roba Dickinsona – kuzyna Bruce’a Dickinsona (tak, tego z Iron Gayden) – który swym miłym dla ucha wokalem udziela się w dwóch utworach. I takim miłym bonusikiem jest udział… córki samego Transeau, Kai, którą to można usłyszeć pod koniec utworu ,,Forget Me”. Aż łza się w oku kręci (gdyż wiedzcie, iż on bardzo kocha swą córkę).
Wszystko to sprawia, że album jest… magiczny. Mam wrażenie, iż udało się Brianowi w 200% przekazać to, co mu gra w duszy. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem wręcz oczarowany, zaś sam album trafia do mojej osobistej topki i nie ma żadnych szans, aby go z niej usunąć. Blaze it 420.
Cóż, co napisać w podsumowaniu, gdy wszystko zostało napisane już wcześniej? ,,These Hopeful Machines” to muzyczne uosobienie tego, jaki BT naprawdę jest. W tym roku będzie miał już 44 lata, jednakże to, jak bardzo zachwyca się życiem i każdą chwilą spędzoną na Ziemi (zwłaszcza z rodziną), jest wręcz niesamowite i skłania człowieka do przemyśleń dotyczących swej egzystencji. Można nawet brać z niego przykład, gdyż no, powiedzmy sobie szczerze – żyje całym swoim życiem, jednocześnie zostawiając po sobie niesamowitą i wieczną spuściznę. Nie jest to album dla każdego i musicie to wiedzieć, jednakże… jednakże gdy ktoś już się nań skusi i ,,nastroi”, to pojmie geniusz i piękno, jakie jest w nim zawarte.
PS Obecnie BT pracuje nad tzw. ,,ELECTRONIC OPUS” – fundowanym przez Kickstater albumem określanym przez samego Transeau jako ,,electronic symphony”, w którym to najbardziej znane i lubiane utwory Brian’a zostaną poddane intensywniejszemu połączeniu z muzyką symfoniczną. Więcej informacji można znaleźć tutaj.
Brak komentarzy