Nie powinniście mieć już żadnych wątpliwości, że na tym blogu uwielbiamy lata osiemdziesiąte. Opisujemy synthwave, wracamy do zapomnianych zespołów z tego okresu, przypominamy ścieżki dźwiękowe ejtisowych filmów – nawet psyche_violet już się do nich przekonała. Kolejnym krokiem będzie przedstawienie zespołu, który obok „Miami Vice” jest dla mnie jednym z najważniejszych symboli tamtych czasów: Duran Duran.
Przed Wami lata osiemdziesiąte w pigułce, choć przypomnimy też piosenki z późniejszych okresów działalności zespołu. Składankę „Greatest” może sobie odpalić każdy, więc oczywiście zajmiemy się mniej ogranymi kawałkami…
Friends of Mine
Dowód na to, że Duran Duran wyrośli z nowofalowych korzeni i obok radosnych hiciorów potrafili też stworzyć coś złowrogiego i niepokojącego w brzmieniu. I do tego przebojowego – to swoją drogą – bo inaczej przecież nie potrafią.
The Chauffeur
„Rio” – wiadomo: słońce, plaża, impreza do białego rana. To płyta, w którą taki klimat zaklęto bezbłędnie, łącznie z „porankiem po” i… Jakimś magicznym momentem u kresu nocy bądź już nad ranem.
Shadows on Your Side
Choć „Seven and the Ragged Tiger” to już płyta nieco słabsza, i na niej nie brakowało hiciorów: „New Moon on Monday”, „The Reflex”, „Union of the Snake”… Do singlowej wyliczanki zawsze dodawałem „Shadows on Your Side”, no i proszę: w listopadzie 2013 roku potwierdzono, że miał to być kolejny teledysk promujący ten album.
Secret Oktober
„Secret Oktober” powstał w ciągu jednej doby i na ostatnią chwilę został dostarczony wytwórni EMI jako strona B singla „Union of the Snake”. Piosenka latami była rarytasem dla fanów, aż zespół powrócił do niej na trasie Latest and Greatest Tour w 1998 roku – i to właśnie ta wersja zasługuje na szczególne uznanie.
My Antarctica
Duran Duran to mistrzowie ballad – skomponowali ich na pęczki, a praktycznie każda z nich jest nastrojowym arcydziełem. Choć płyta „Liberty” to kompletna pomyłka, „My Antarctica” pozostaje jednym z najbardziej wzruszających utworów w ich katalogu.
Love Voodoo
A tu z kolei jedna z najbardziej zmysłowych piosenek Duranów, wprost z tzw. „Wedding Album”, którym zatarli niesmak po dokonaniach z przełomu dwóch ostatnich dekad XX wieku. To z tej płyty pochodzi najbardziej znana piosenka piątki Birmingham: „Ordinary World”, a także mistrzowsko nastrojowe „Come Undone”.
Midnight Sun
„Medazzaland” na ogół wymienia się pośród kolejnych pomyłek Nicka Rhodesa i spółki, a szkoda, bo znalazło się na tej płycie wiele ciekawostek i eksperymentów (np. jedyny w całej karierze utwór śpiewany właśnie przez niego), a i nie zabrakło urzekającej ballady starej duranowej szkoły.
What Happens Tomorrow
Przy „Astronaut” już nie było wątpliwości: po kilkunastu latach zebrał się cały oryginalny skład i nagrał płytę, która w moim odczuciu jest najlepszym krążkiem w całej karierze Duran Duran. Ejtisowa beztroska opakowana we współczesne brzmienie, co piosenka to sztos i ciężko tak naprawdę wybrać jedną – ale jak już trzeba…
Girl Panic!
A po kolejnym zagubieniu (tym razem w towarzystwie Timbalanda na płycie „Red Carpet Massacre”) przyszła pora na kolejny fantastyczny krążek, który wielu fanów stawia zaraz obok „Rio” – a tym teledyskiem Durani przypomnieli przy okazji, że w dziedzinie wideoklipów nie mają sobie równych.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o Duran Duran, zapraszam na polską Strefę Duran Duran. Tymczasem nowa płyta jeszcze w tym roku!
Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
rajmund



Ostatnie wpisy rajmund (zobacz wszystkie)
- Cozy Moss – Wołanie - 2 marca 2023
- Synthokracja Wyzwolona - 28 lutego 2023
- Host – IX - 28 lutego 2023
rozumiem, że na „hity” nie było tu miejsca, ale choćby nie wspomnieć o „Is There Something I Should Know?” to grzech
no to dziś dzień z DD 😀 dorzucam moją ukochaną: https://www.youtube.com/watch?v=Weo6WuWjFRo <3