Tribe – Abort

90s, płyty Autor: rajmund paź 07, 2013 Brak komentarzy

Jeśli graliście kiedyś w System Shock 2, to na pewno kojarzycie Erica Brosiusa – człowieka, który zrobił fenomenalną ścieżkę dźwiękową do tej (równie fenomenalnej) gry (jej recenzja tutaj). Na pewno kojarzycie też SHODAN, główną antagonistkę w tejże produkcji. A jeśli graliście też w pierwszą część serii, powinniście również wiedzieć, kim jest Greg LoPiccolo – wszystkie te sekwencje bipnięć, które składały się wówczas na budującą futurystyczny klimat ścieżkę dźwiękową, to właśnie jego zasługa. Teraz wyobraźcie sobie, że wszystkie wspomniane osoby – twórcy soundtracków do obu części gry, a także pani, która podkładała głos pod SHODAN – zakładają zespół. Oto Tribe, dzień dobry.

Żeby tylko rozjaśnić chronologię, Tribe działał zanim wspomniane wyżej osoby dołączyły do ekipy Looking Glass Studios. I sądząc po walających się po sieci materiałach archiwalnych, w swoim rodzinnym Bostonie osiągnęli całkiem sporą popularność. Dziennikarze porównywali ich brzmienie do Pixies i Siouxsie and the Banshees. Dość odległe skojarzenia, ale niech będzie. Zespół działał od połowy lat osiemdziesiątych, lecz dopiero w 1990 roku wydał własnym sumptem debiut „Here at the Home”. Mały falstart, choć udało się zainteresować dużą wytwórnię płytową. I tak pod koniec sierpnia 1991 nakładem Warner Bros. ukazał się krążek „Abort” – pełnowymiarowy debiut, zawierający głównie nagrane na nowo utwory z „Here at the Home”.

Już od pierwszych wokaliz w „Here at the Home” ciężko się od tej płyty oderwać. Dreampopowe melodie pokroju właśnie tego numeru, czy bardziej rozmarzonych „Rescue Me” albo „Payphone”, długo nie wychodzą z głowy. Choć to dopiero 1991 rok, już czuć w tym typowo najntisowe klimaty, które w tamtych czasach jeszcze nawet hulały na amerykańskim MTV. Pewnie nawet czasem można było zobaczyć teledysk zrealizowany do głównego singla z „Abort”: killerskiego „Joyride (I Saw the Film)”, gdzie oprócz charakterystycznych klawiszy Terri „SHODAN” Brosius znalazło się też miejsce dla najmocniejszych w całym zestawie gitar, a nawet rapowanej wstawki późniejszego twórcy ścieżki dźwiękowej do System Shocka. Sprawdźcie sami. Jak to się mogło nie sprzedać w tamtych czasach?

Ale przecież nie samymi hitami człowiek żyje – „Abort” pełne jest też bardziej klimatycznych momentów. Moim faworytem w tej kategorii jest „Outside”, w którym zespół zerwał nawet ze schematem zwrotko-refrenowym. Utwór powoli się rozkręca z iście gotyckiej gitary, zbierając po drodze klawiszowe ozdobniki, w wielki finał, zaśpiewany z pomocą głosów męskiej części kapeli. Byłoby piękne zwieńczenie całego albumu, ale Tribe’owcy postanowili nam jeszcze zaserwować uderzający w Cure’owe klimaty „Vigil”. W żadnym wypadku słaby kawałek, ale przestawiłbym go w trackliście nieco wcześniej.

Niestety, czasy popularności zespołów pokroju Garbage miały nadejść dopiero parę lat później. W 1991 roku zachwycający głos Janet LaValley zagłuszyła zgraja grunge’owców z Seattle i okolic. Tribe co prawda zdołał wydać jeszcze jeden krążek – niestety, dużo słabszy od „Abort” – po czym wytwórnia podziękowała muzykom za współpracę. Co się stało z nimi dalej, pisałem już na wstępie. Warto jeszcze wspomnieć, że po upadku Looking Glass Studios, ekipa tworząca niegdyś Tribe powołała do życia studio Harmonix, odpowiedzialne m.in. za bestsellerowe serie gier muzycznych Guitar Hero oraz Rock Band.

Wszystkim zainteresowanym polecam stronę http://www.tribeonline.info/To najlepszy dowód, że istnieje wciąż grono wiernych fanów, którzy pamiętają o Tribe i pragną przekazać swą pasję dalej. Ze strony można nie tylko ściągnąć od dawna niedostępne w sprzedaży płyty (w tym opisywaną tu „Abort”), lecz także zaopatrzyć się w niewydane nigdy oficjalnie dema.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

rajmund

Lokalny Ojciec Dyrektor. Współpracował m.in. z portalami CD-Action, Stopklatka i Antyradio. Po godzinach pisze opowiadania cyberpunkowe i weird fiction. Zafascynowany chaotycznym życiem szczurów.

Brak komentarzy

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *