W czasach Internetów popularność ma tysiące imion i może ją zapewnić nawet najbardziej, zdawałoby się, „niepopularna” działalność. Widać to najlepiej po awangardowych artystach, którzy jeszcze dwie dekady temu stanowili obiekt westchnień zaledwie grupy wtajemniczonych fanów, dziś zaś urastają do rangi mainstreamowych bogów. Przykład pierwszy z brzegu? Swans – przypomnijmy: gwiazda tegorocznego Open’era. Kiedyś nie do pomyślenia. Podobnie jak popularność czegoś takiego…