Jak już wspominałem przy moim wprowadzeniu w świat Coila przy okazji tekstu o „Ape of Naples”, dyskografia tego duetu przypomina rozrośnięte drzewo, w którym teoretycznie możemy wskazać kilka najważniejszych gałęzi, ale gdy zaczniemy przyglądać się odchodzącym od nich mniejszym gałązkom, momentalnie pogubimy się w rachunkach i dostaniemy tylko oczopląsu. Nie dajcie się więc zwieść, że „Love’s Secret Domain” to trzecia płyta…