Walentynki, kolejne komercyjne święto, które nawet z najwyższych uczuć stara się zrobić maszynkę do zarabiania pieniędzy. Czemu w ogóle o nim wspominamy, zamiast świętować np. rocznicę bitwy pod Stoczkiem, jednego z ważniejszych starć powstania listopadowego? Ponieważ lubimy wykorzystywać niewłaściwe okazje do słusznego działania, czyli w tym przypadku: żeby pokazać Wam trochę niezłej muzyki. Oto nasze – jak zwykle dość nietypowe i nieprzewidywalny – zestawienie 10 kawałków, których nie może zabraknąć w tzw. święto zakochanych. I wbrew pozorom nie będą to tylko najpiękniejsze piosenki o miłości, choć ich też nie zabraknie.
1. The Cure – Lovesong
Klasyka klasyki, ale tego po prostu nie może zabraknąć. Jeden z najbardziej znanych utworów Roberta Smitha, napisany przez niego dla swojej wieloletniej miłości w prezencie ślubnym. Zawsze mnie zastanawiało jak to jest, że Smith, autor jednych z najsmutniejszych piosenek o miłości, tak naprawdę całe życie tkwi w stałym i chyba względnie szczęśliwym związku. Cóż, może „Lovesong” jest częścią tego sekretu.
2. Depeche Mode – I Feel You
Tam, gdzie The Cure, nie może też na ogół zabraknąć Depeche Mode – ale obiecujemy, że to już koniec z mainstreamem. Z katalogu Gore’a i Gahana utwory miłosne można wybierać praktycznie na chybił trafił, szczególnie jeśli chodzi o albumy „Black Celebration” i „Songs of Faith and Devotion”. Zawsze byłem gorącym zwolennikiem tego drugiego, który w całości mógłby stanowić walentynkowy evergreen. Na playliście niech poleci jego niezwykle udany otwieracz.
3. Silence – Skin
„I Feel You” pobudza zmysły i rozbudza żądze, idźmy więc w tym kierunku. Cudowna ballada wzorujących się na Depeche Mode Słoweńców z Silence to wymarzona oda do ciała naszej ukochanej. W należycie poetycki i subtelny sposób porusza wszystkie te cielesne kwestie, przy których tak łatwo otrzeć się o dosłowność czy wręcz wulgarność. A przecież nie o to chodzi. Na nastrojowy wieczór we dwoje polecamy całe „Vain. Tribute to a Ghost”.
4. VAST – Touched
Następny w kolejce niech będzie równie poetycki industrialno-egzotyczny przebój VAST z jego debiutanckiej płyty. Nie dość, że od razu wpada w ucho chwytliwą melodią, to jeszcze zachwyca pięknym tekstem, zwracającym uwagę, że to ta jedyna, że nikt nas nigdy bardziej nie poruszył i najchętniej to byśmy w ogóle zamieszkali w jej oczach.
5. Nine Inch Nails – The Fragile
A jak już skręciliśmy w industrial, to jeśli nasza folie à deux rozgrywa się w takich klimatach, niezastąpiony będzie oczywiście akompaniament mistrza Trenta Reznora. O ile dorobek Nine Inch Nails to przede wszystkim utwory o rozczarowaniach, rozstaniach i innych nieprzyjemnych niepowodzeniach, tytułowy utwór z jego prawdopodobnie najlepszego albumu to po prostu idealna piosenka miłosna i propozycja, by uciec we dwoje przed całym gnijącym światem, której nie da się odrzucić.
6. Type O Negative – Love You to Death
Zmieniamy kierunek na bardziej gotycki. Wiadomo, że żadna kobieta nie oprze się wokalowi śp. Petera Steele’a – wypadałoby to wykorzystać. Witkacy pisał w „622 upadkach Bunga”, że „prawdziwa kobieta nie jest zła ani dobra, jest kobietą – to wystarcza, a winni są zawsze tylko i jedynie mężczyźni.” Żeby więc uniknąć ostrzy zdrady, winy i kłamstwa, najlepiej zmienić wyznanie i od razu złożyć ofiarę z samego siebie pośród jesiennych liści w trakcie romantycznego spaceru.
7. London After Midnight – Your Best Nightmare
Oczywiście takie zachowanie może mieć dość dramatyczne konsekwencje, bo wbrew temu, jak chciałyby kobiety, mężczyźni wcale nie zawsze są winni. O jednym z takich dramatycznych wypadków śpiewa Sean Brennan w przeboju London After Midnight, który do dziś króluje na gotyckich parkietach.
8. Abraxas – Pokuszenie
A jeśli podobne klimaty, ale po polsku? Nazwałem już kiedyś ten utwór jedną z najpiękniejszych polskich piosenek o miłości, choć mało kto ją dziś pamięta. Co prawda sam Tomasz Beksiński – wielki orędownik twórczości Abraxas – przyznawał, że może to nieco zbyt egzaltowane, a niektórzy by pewnie nawet powiedzieli, że grafomańskie, ale dajmy spokój. Nie takie szaleństwa rodziły się w głowie pod wpływem nadmiaru fenyloetyloaminy.
9. Obywatel G.C. – Przyznaję się do winy
…co nie zmienia faktu, że najlepiej to w tym kraju pisał o miłości Grzegorz Ciechowski, więc konserwatywnie przyznajemy się do winy. I to jest dopiero dobry pretekst do zeznań i kajdanek, a nie jakieś 50 pożal się Cthulhu twarzy Greya.
10. HEALTH – STONEFIST
Wiadomo, że najgorzej w Walentynki mają samotnicy i o tym będzie finał. Jeśli zgodnie ze słowami innego polskiego artysty powtarzacie sobie, że wynajęty morderca ma pilnować drogi do Waszego serca, to polecam jeden z moich największych hitów zeszłego roku. Można powtórować wokaliście HEALTH, że love’s not in our hearts, ale nawet jeśli nie chcecie tego przyznać publicznie, pamiętajcie głęboko w swoich popękanych serduszkach, że prędzej czy później to uderzy na nowo. Bo nie oszukujmy, się w końcu trafia absolutnie każdego.
Playlistę ze wszystkimi powyższymi lovesongami – eksperymentalnie na YouTubie – znajdziecie poniżej:
Więcej walentynkowych melodii na naszej playliście na Spotify:
A Wy co wybieracie na Walentynki?
Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Brak komentarzy