The Danse Society – Heaven Is Waiting

80s, płyty Autor: rajmund lip 07, 2014 1 komentarz

The Danse Society powstali w 1981 roku w angielskim Barnsley na gruzach formacji The Danse Crazy. Po wielu udanych koncertach – m.in. u boku takich sław, jak Joy Division, Cabaret Voltaire czy Soft Cell – wytwórnie płytowe rozpoczęły walkę o kontrakt z tym obiecującym zespołem. Na rynku pojawiła się EP-ka „Seduction” oraz debiutancki krążek, „The Danse Society”, lecz przeszły one zupełnie bez echa. Dopiero wytwórnia Arista dostała od zespołu wartościowy materiał.

Trzeba na początku zaznaczyć, że pomimo mylącej nazwy, The Danse Society to nie żadne kółko taneczne, a mroczny twór z kręgu rocka gotyckiego, z silnymi wpływami zimnej fali i post punku.

W ich muzyce słychać wyraźne inspiracje Joy Divison i Bauhaus, ale melodyjność i przebojowość kompozycji przywodzi też na myśl The Sisters of Mercy czy zespoły z kręgu new romantic. Wydany w 1984 roku krążek „Heaven is Waiting” to ich szczytowe osiągnięcie – dziś zupełnie zapomniane, a szkoda, bo zdecydowanie godne uwagi.Album powala już od pierwszego utworu. „Come Inside” poprzedza trzyminutowe, syntezatorowe intro. Chwila wyciszenia, wokalista zaprasza nieśmiało – Would you come inside? – i kompozycja rozkręca się na dobre. Niepokojące barwy klawiszy, przecinające co chwila gitarowe tło, a tuż obok nich budujący klimat głos wokalisty – kwintesencja zimnej fali. Wiadomo, że dobry otwieracz to połowa sukcesu, ale w tym przypadku dalsza część płyty także nie zawodzi. Mamy dynamiczne przeboje, przywołujące od razu ducha lat osiemdziesiątych, jak przepełniony syntezatorowym terkotem „Wake Up”, oparty na dwóch kontrastujących ze sobą liniach wokalnych „Angel” czy zahaczające o noworomantyczne rejony „Red Light (Shine)” i utwór tytułowy.

Mroczne klimaty przejawiają się najsilniej w melancholijnej balladzie „Where Are You Now?” (piękne brzmienie klawiszy, w dalszej części utworu uzupełnione przeszywającą gitarą), „Valiant To Vile” i majestatycznym, przepełnionym syntezatorową przestrzenią „The Seduction”. Wrażenie robi też powolny „The Hurt” z przejmującym krzykiem wokalisty w refrenie. Dostajemy również instrumentalny kawałek „Lizard Man”, ciągnięty przez dynamiczną perkusję i typowe dla tamtej epoki dialogi gitarowo – klawiszowe. To jeden z najbardziej wyróżniających się momentów „Heaven is Waiting”, podobnie jak energiczna, wzbogacona orientalnymi brzmieniami „Arabia”.

Niestety, nie porywa w żadnym wypadku „2,000 Light Years from Home”, cover The Rolling Stones.

Zrobiony na mrocznie, niby z zachowaną melodią oryginału, ale beznamiętny, znużony wokal zupełnie kładzie tę wersję. Dłuży się też trochę „The Night”. Doskonałym zakończeniem albumu jest za to „The Theme (New Version)” – klimatyczna, prawie dziesięciominutowa instrumentalna suita, pozostawiająca słuchacza z uczuciem niepokoju.

Wciąż używam określeń „mroczna” i „niepokojąca”, ale aby w pełni opisać „Heaven is Waiting”, należy też dodać „przebojowa” i „noworomantyczna”. Ta płyta naprawdę zostaje w pamięci i aż chce się wracać do jej świetnych piosenek. Niestety, Arista nie poradziła sobie z promocją tego cudownego krążka i nie odniósł on spodziewanego sukcesu. The Danse Society przygotowali zbiór przerobionych wersji utworów z tego albumu oraz zupełnie nowych kawałków pt. „Heaven Again”, lecz nie mogli już liczyć na wsparcie wytwórni. Kolejnego kontraktu nie udało im się już podpisać…

A wielka szkoda, bo tkwił w tej kapeli ogromny potencjał.

Reaktywacja nastąpiła dopiero w 2009 roku. Choć zszedł się prawie cały oryginalny skład, zabrakło najważniejszego ogniwa: wokalisty. Zastąpiła go wokalistka występująca pod pseudonimem Maethelyiah – nawet nie będę komentował tej inkarnacji zespołu, jeśli jesteście wystarczająco odważni i aż tak ciekawi, znajdziecie sobie sami… Natomiast „Heaven is Waiting” jak najbardziej polecam wszystkim lubującym się w zimnych i gotyckich klimatach.

Tekst ukazał się pierwotnie w portalu rockmetal.pl w sierpniu 2009 roku.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

rajmund

Lokalny Ojciec Dyrektor. Współpracował m.in. z portalami CD-Action, Stopklatka i Antyradio. Po godzinach pisze opowiadania cyberpunkowe i weird fiction. Zafascynowany chaotycznym życiem szczurów.

1 komentarz

  1. Zeal Deadwing via Facebook pisze:

    Ja pamiętam bo polecałem :p

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *