Fot. Damian Calvo. Szalony. Nie Wissem rzecz jasna (choć tego w stu procentach nie potwierdzę), lecz spontaniczny pomysł ponad trzygodzinnej podróży do stolicy w niedzielne popołudnie, aby spędzić krótką chwilę z wirtuozem napięcia. Zarówno emocjonalnego, jak i strunowego. A okiełznać trzynaście par strun to trzeba jednak umieć. Josef van Wissem i jego barokowa lutnia byli gośćmi niewielkiej, warszawskiej knajpki w ten…