Nigdy do końca nie rozumiałem, o co chodzi z tym całym „byciem true” na scenie metalowej. Być może dlatego tak krótko na niej wytrwałem, poszukując coraz bardziej odległych od przysłowiowego „napierdalania” eksperymentów. No bo spoko, że Burzum czy inny Celtic Frost, ale co ja poradzę na to, że najbardziej lubiłem z tego grona Dimmu Borgir. Tych, których nikt nie szanował,…