Cold Cold Ground ‎- Lies About Ourselves

2013, płyty Autor: Danny Neroese gru 17, 2015 Brak komentarzy

Długie noce, mrok, chłód i zima są wyjątkowo przygnębiającymi czynnikami. Co prawda na terenie naszego kraju nie jest jeszcze tak źle, ale pomyślcie sobie, jak bardzo to wpływa na państwa skandynawskie. Idziesz rano do pracy – ciemno, wracasz z pracy – ciemno. Niektórzy są w stanie nawet przegapić dzień! Jak żyć, Panie Premierze?

Gdybym stworzył teraz ankietę, zapewne większość z Was wybrałaby odpowiedź „pić”. Ale co gdy ma się już dość wlanego w siebie alkoholu? Muzykować! Tę ideę najwyraźniej wzięło sobie do serka kilku Finów z Helsinek. Skutkiem tego było założenie kapeli Cold Cold Ground (nie wiadomo skąd nazwa – może zainspirował ich Tom Waits?). Jak powszechnie wiadomo, Finlandia – jako państwo – stoi folk metalem i HIM-em. Czy to znaczy że Cold Cold Ground również postanowił wybrać tę ścieżkę? No właśnie nie. Powstali w 2004 roku i już wtedy mieli określony plan na swą twórczość, czyli połączenie industrial rocka i noise rocka. Od początku grali w prawie niezmienionym składzie (oprócz perkusisty, którego co kilka lat zastępował ktoś inny). Trzon zespołu stanowili: wokalista Hauptmann D, basista NooZ oraz znak rozpoznawczy kapeli – gitarzysta Mr. Bunny. Pseudonim tego ostatniego nie wziął się znikąd, gdyż zawsze pojawiał się w… wielkiej głowie królika, co zresztą widać nawet na okładce.

Nie żeby mi to przeszkadzało, wręcz przeciwnie, popieram takie inicjatywy. No bo wyobraźcie sobie taką sytuację – idziesz na koncert, a tu na scenie paraduje koleś z króliczą głową. Koszmar Wielkanocny? Nic bardziej mylnego! Chociaż potrafię sobie wyobrazić reakcję poszczególnych osób, a szczególnie tych pod wpływem alkoholu, którzy przybyli na ich występ. Ale czy image wpływa na muzykę? Na całe szczęście nie, gdyż to nie on jest w tym przypadku najważniejszy. Cold Cold Ground chyba ukrywało u siebie jakąś punkową energię.

„Lies About Ourselves” jest przepełnione mocnymi, hardrockowymi riffami, wyrazistą elektroniką oraz charakterystycznym głosem Hauptmanna. To w sumie te trzy czynniki złożyły się na to, że zwróciłem na nich uwagę (chociaż wpływ na to miał również kraj pochodzenia). Jak to wszystko brzmi? Świetnie, po prostu świetnie! Jest oczywiście kilka minusów, ale o tym później. Pierwsze, co robi wrażenie – gitary. Niby rockowe, przesterowane, ale bardzo charakterystyczne. Riff w „Model Citizen” jest jednym z moich ulubionych, podobnie ma się sprawa z „Tourist”. Elektronika jest różnorodna, i to bardzo. Od zwykłych linii melodyjnych, poprzez przesterowane efekty i tła. A to co zrobili w „Things Fall Apart” sprawia, że mam ciarki. Spokojny, wolny utwór o zabarwieniu ballady, który od razu chwycił mnie za serce. Takie miłe zakończenie albumu. Perkusja jest poprawna. Nie mam się za bardzo do niej jak przyczepić w gruncie rzeczy, chociaż momentami mogłaby być bardziej ostra. I uwaga, smaczek – jeżeli narzekacie na to, że w obecnej muzyce rockowo-metalowej nie można usłyszeć gitary basowej, to koniecznie posłuchajcie tego albumu. To chyba jeden z niewielu przypadków, w którym ten instrument jest wyraźnie słyszalny! Na koniec zaś, wisienka na torcie, czyli wokal Hauptmanna. Zaprawdę, nie wiem jak go określić. To nie jest krzyk czy coś innego, a zwykłe, melodyjne śpiewanie. Tak się jednak złożyło, że jego głos jest wyjątkowo charakterystyczny – i to na tyle, że mam problem z opisaniem go! Nie ma bata, musicie sami się przekonać i posłuchać.

Pewnie zauważyliście, że prawie przez cały czas stosowałem czas przeszły względem wszystkich wydarzeń dotyczących Cold Cold Ground. Spowodowane to jest faktem, że pod koniec 2014 roku ta świetna kapela zagrała swój ostatni koncert w Helsinkach. Od tamtego momentu, nie wiadomo co dalej z zespołem, ani jego członkami*. Nie zmienia to faktu, że „Lies About Ourselves” jest bardzo dobrym albumem i dla fanów rocka industrialnego jest wręcz obowiązkową pozycją.

*Została jedynie ujawniona tożsamość Mr. Bunny’ego. Okazało się, że choruje na zespół Tourette’a.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

Danny Neroese

Nie przepada za mówieniem o sobie. Ekscentryk i samotnik. Ceni swój wyjątkowy gust muzyczny.

Brak komentarzy

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *