Buddy & The Huddle – Music for a still undone movie maybe called Suttree

90s, płyty Autor: Jon Krazov sie 09, 2014 Brak komentarzy

Jednym z moich ulubionych pisarzy jest Cormac McCarthy. Po przeczytaniu epickiej opowieści pt. „Suttree” zacząłem googlować, czy przypadkiem nie ma w planach adaptacji filmowej. Nie wiem, coś w tej opowieści przemawiało za obrazem. Naturalnie, nie byłoby to łatwe podejście — dużo trzeba by wyciąć — ale potencjał niewątpliwie był. Dość szybko okazało się, że przeniesienia na srebrny ekran raczej nikt nie planuje. Może i lepiej. Stała się jednak rzecz, o której bym nie pomyślał: szukałem filmu, a znalazłem ścieżkę dźwiękową do niego. Natknąłem się bowiem na „Music for a still undone movie maybe called Suttree” duetu Buddy & The Huddle.

(Ścieżka dźwiękowa do nieistniejącego filmu okazała się z czasem często spotykaną konwencją na Bandcampie i już tak nie dziwiła, aczkolwiek panowie wyprzedzali swoją epokę o ponad dekadę).

obrazek_2

A było tak. Dwóch Niemców, Roland Kopp oraz Michael Ströll, wybrało się śladami powieści do Knoxville w stanie Tennessee. „Suttree” uważany jest przez znawców literatury za powieść na wpół autobiograficzną, a główny bohater wzorowany na autorze. Sam McCarthy z zasady nie opowiada o swojej twórczości, skazani jesteśmy więc na takie domysły. Faktem jednak jest to, że opisane miejsca, a nawet niektóre osoby — co wiadomo dzięki nagrobkom — istniały w rzeczywistości. Taka wyprawa miała zatem całkiem dużo sensu. Podczas niej zrodził się pomysł na muzyczny projekt.

Panowie jak postanowili, tak postąpili. Część materiału zarejestrowali jeszcze w Knoxville, ale większość już w rodzinnych Niemczech. Z tych sesji powstało najpierw wydane w 1996 roku „Music for a still undone movie maybe called Suttree”, a rok później: „More music for a still undone movie maybe called Suttree”. W 1998 roku obydwa wydawnictwa połączono w jedno (pod tym pierwszym tytułem) i tak też będzie tu traktowane. Podział na dwie części wynikał prawdopodobnie ze względów finansowych.

Sądząc po nazwie, miał to być raczej jednorazowy projekt — Buddy to przydomek tytułowego bohatera, a The Huddle to knajpa (bardziej mordownia), w której spotyka się z kompanami wszelakiej maści. Na szczęście panowie nie zamilkli i uraczyli słuchaczy jeszcze pięcioma albumami (z których cztery są do posłuchania na Bandcampie). Ale to już materiał na inną opowieść.

obrazek_1

Przechodząc jednak do tytułowego wydawnictwa. Buddy & The Huddle są w głębi serca minimalistami i taka muzyka stanowi rdzeń „Music for a still undone movie maybe called Suttree”. W tę stronę poszli bardziej zdecydowanie na późniejszych albumach, ale już na debiucie jest to słyszalne. Materiał na płycie można podzielić na dwie grupy: minimalistyczne właśnie, instrumentalne pejzaże muzyczne (kompozycje z serii opartego na brzdąkaniu gitary „Suttree” oraz bazującego na sekcji smyczkowej „River”, których kolejne odsłony przeplatają resztę materiału) oraz klasyczne piosenki, z których każda opowiada swoją część historii („Here Come Trouble”, „Joyce” czy „Ode to Leonard”). W części utworów („Prologue” czy „Tonto”) głos staje się raczej kolejnym instrumentem — tekst nie jest tam śpiewany, a mówiony i bliżej im do tej pierwszej grupy.

Nawiązanie do powieści nie jest powierzchowne. Po pierwsze: struktura. Powieść znana jest z połączenia poetyckiego języka w opisach z potocznym, żeby nie powiedzieć rynsztokowym językiem w dialogach. Podobną rolę spełnia tutaj wspomniany podział na minimalistyczne instrumentale i piosenki. Po drugie: piosenki — opowiadają historie znane książki, ale głos w nich oddawany jest poszczególnym bohaterom (Gene’owi Harrogate’owi czy Joyce). Jako wisienki na torcie należy potraktować dwie kakofonie: „Voodoo Mama” odpowiadające wizycie u znachorki oraz „Typhus” służący za ilustrację dla delirycznych zwidów, jakie przeżywa główny bohater podczas duru brzusznego.

Książkę celowo czytałem jak najwolniej — zajęło mi to jakieś pół roku — ponieważ atmosfera w niej była tak gęsta, tak wciągająca, że chciałem w niej pozostać jak najdłużej. Wszystko się jednak kiedyś kończy i w końcu pewnego dnia dotarłem do ostatniej stronnicy. Dzięki „Music for a still undone movie maybe called Suttree” udało mi się utrzymać w głowie ten klimat jeszcze przez długi czas i jest to chyba największy komplement, jakim można obdarzyć tę płytę: dźwięki z niej organicznie splatają się nie tylko z historią opisaną przez Cormaka McCarthy’ego, lecz także atmosferą książkowego Knoxville. Dla fanów pisarza i książki wydawnictwo Buddy & The Huddle jest pozycją obowiązkową, ale sądzę, że i dla ludzi nie znających jej muzyczna wyprawa do Tennessee lat 50. może być interesująca.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

Jon Krazov

Wielki amator 80s revival movement. Z zasady nie uznaję podziału na gatunki — muzyka jest jedna. Ponadto jestem doomologiem klasycznym i sporadycznie pisuję o filmach.

Brak komentarzy

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *