Czy zastanawialiście się kiedyś, jak będzie brzmieć muzyka przyszłości? Choćby za te pięćdziesiąt lat? W czym będą zasłuchiwać się nasi potomkowie oraz genetyczna spuścizna? Nikt nie jest w stanie tego powiedzieć, ale nie znaczy to, że nikt nie próbuje się w to zabawić. Twórcy co rusz zaskakują nas jakąś ideą dotyczącą muzyki. Kilkadziesiąt lat temu takim pomysłem była muzyka konkretna, która dała podwaliny pod muzykę industrialną. Ta zaś również bierna nie była i do dziś ewoluuje w przeróżne strony. Dzisiaj zajmę się jednym z ojców muzyki, która wyszła wprost z „przemysłowych” dźwięków. Mowa tu o futurepopie, a co za tym idzie, dam wam jeden z przykładów raczkującego „popu przyszłości”, czyli album „7” norweskiej grupy o dość oryginalnej nazwie Apoptygma Berzerk.
Wychodzi więc na to, że Norwegia to ojczyzna futurepopu. Ale odłóżmy już na bok dygresje, a zajmijmy się krótkim nakreśleniem genezy ABP lub APOP lub po prostu Apoptygmy Berzerk (tak swoją drogą, czyta się „Apoptigma”, bo to niby ma być zlepek słów apostosis i stigmata). Sam projekt powstał pod koniec lat 80., a dokładnie w 1989 roku, kiedy to dwóch znajomych, Stephan Groth (pełniący do dziś funkcję wokalisty) i Jon Erik Martinsen, postanowiło grać coś w stylu muzyki EBM z nutką eksperymentu. Stephan jednak dość szybko zmienił kierunek, w którym miała podążać APOP, z czym nie był w stanie zgodzić się Jon. I tak oto zaczęła się historia kapeli, która prawie z albumu na album zmieniała swe brzmienie, a pewnego razu zremiksowała nawet znanego w świecie metalowym Satyricona! Niestety, nasz Ojciec Dyrektor nie przepada za wczesnymi etapami twórczości Grotha i spółki, lecz może po tym tekście przekona się do ich pierwszych albumów, począwszy od tego. […szisziszi-szajnon – dop. rajmund]
„7” to drugi długograj Norwegów i swym brzmieniem nie różni się za bardzo od debiutu. Jego atmosfera jest raczej mroczna i z deka niepokojąca, wręcz z gotyckimi naleciałościami. Już na wstępie dostajemy zsamplowane intro na organach, które za pierwszym razem przyprawiło mnie o ciarki. Utwór nie zwalnia tempa i stara się utrzymywać takie wrażenie, jakie zrobił na początku, dodając nawet elementy chórków. To jeden z moich ulubionych na tej płytce. Pod względem wcześniej wspomnianego klimatu, APOP nie w każdym utworze się tego trzyma, czego przykładem jest choćby następujący po pierwszym utworze „Mourn”. Powiem szczerze, że nie podoba mi się ten kawałek, jest jakiś zbyt…radosny? (zwłaszcza jak na swój tytuł) Ale już w nim czuć kierunek, w którym na następnych wydawnictwach pójdzie APB – świadczy o tym choćby gitara. „Non-Stop Violence” atakuje nas tanecznością i melodyjnością, plasując się pośród moich ulubionych utworów z całego ich dorobku. Mówiłem też o eksperymentach – „Rebel” i „25 Cromwell St” (tytuł jest odniesieniem do Freda Westa, który zabił ok. 12 kobiet w Anglii w 1995 roku) z pewnością zasługują na to określenie. Są dość oryginalne, jednocześnie zachowują brzmienie „7”. „Deep Red” to kolejny przykład tanecznej strony Apoptygmy, jednakże uświadczymy w nim – obok wokaliz Grotha – kobiecego głosu, który niejednokrotnie zagości na późniejszych nagraniach Norwegów (nie ten konkretny głos, ale również kobiecy). „Nearer” brzmi jak miks new wave’u i ambientowych zapędów. To raczej spokojny i miły dla ucha utwór. „Half Asleep” jako chyba jedyny odwołuje się do początków APB, kiedy grali jeszcze agresywny EBM. Co prawda w tym przypadku nie jest tak mocno, lecz jest to jeden z ostatnich momentów, w którym jesteśmy w stanie usłyszeć, co dało podwaliny pod następne wydawnictwa. „Love Never Dies – Part 2” to spokojna, śpiewana przez kobietę ballada. Aż dziw bierze wiedząc, że jest to swego rodzaju kontynuacja utworu ze wstępu. Album kończy cover „Electricity” OMD. To swoista tradycja ABP: na każdym długograju jest przynajmniej jeden cover, w dodatku zazwyczaj z lat osiemdziesiątych.
„7” było ostatnim albumem, na którym Apoptygma Berzerk brzmi jeszcze jak jak stary APOP. Na początku zadałem pytanie o muzykę przyszłości. Nie przez przypadek. Pod jednym z ich utworów na YouTube jeden z użytkowników napisał, że to ironiczne jak muzyka, która w zamyśle miała być muzyką przyszłości, przywodzi na myśl nostalgię. Tak jest dokładnie z drugim albumem Apoptygmy Berzerk. To ich stare, jeszcze dobre brzmienie, niezmącone pomysłami o synthrocku, jaki teraz prezentują.
Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Dzięki za odświeżenie. Człowiek zapomniał, jaki to dobry zespół 🙂 A właśnie – z pewnym zaskoczeniem zauważyłem, że do tej pory nie napisaliście nic na temat projektu kompletnego geniusza – Chrisa Vrenny. Konkretnie chodzi mi o TweakerMusic. Do nadrobienia!