Witch house – gatunek, który powstał niby dla żartu i zapoczątkował trwającą do dziś modę na nurty muzyczne wprost z internetowych memów. Kiedyś już się rozwodziłem nad jego sensownością oraz czy w ogóle da się wyróżnić coś takiego realnymi granicami. Niezależnie od tego, czy nazwiemy witch house chwilową modą, którą u progu drugiej dekady XXI wieku zachłysnęli się hipsterzy, czy też będziemy się w nim dopatrywać zbawienia nowoczesnej muzyki elektronicznej, nie da się zaprzeczyć, że przyniósł nam kilka bardzo ciekawych projektów muzycznych.
Zamiast więc marnować czas na tańczenie architektury i próby zdefiniowania niedefiniowalnego, odpowiedzmy sobie na odwieczne pytanie „czym jest witch house?” w jedyny słuszny sposób – doświadczając go na własne uszy.
oOoOO – Sedsumting
2010 rok, czyli apogeum mody na witch house. Christopher Greenspan, znany szerzej pod pseudonimem oOoOO, wydaje swoją pierwszą EP-kę dla wytwórni Tri Angle, która szybko stała się mekką dla witch house’owych producentów. To do dziś jedno z najważniejszych wydawnictw całego nurtu, które bez wątpienia musisz znać. Filmowe inspiracje, leśne nastroje, spowolnione wokale – wszystko wyważone w idealnych proporcjach. I ten dramatyczny bridge: don’t bring me oOoOO… Niestety, EP-ka w końcu się nie doczekała recenzji na naszych łamach – musisz się więc zadowolić:
Holy Other – Know Where
Kolejny sztos od Tri Angle – tym razem nastrojowa EP-ka, która pewnie bardziej podchodzi pod chillwave, ale kto by o to dbał. Są tu charakterystyczne pogłosy, pulsujące rytmy, rozmarzona atmosfera – płyta w sam raz, by się w niej zanurzyć i zatracić. Wielka szkoda, że pełnowymiarowy krążek nie spełnił pokładanych w nim nadziei, a po nim Holy Other już w ogóle zamilkło…
Ritualz – Baba Vanga
Mimo że okładka „Ghetto Ass Witch” to 100% realizacja stereotypowej, wiedźmowej stylistyki (odwrócone krzyże, zaburzone kolory) i to jeszcze w memowym wydaniu (Lindsey Lohan…), sama muzyka wskazywała już, że nurt ten nie będzie stał w miejscu, wykorzystując ciągle te same techniki. Ritualz pokazał najbardziej zgrzytliwą wersję witch house’u z iście electro-industrialnym syntezatorem i tanecznym potencjałem. W pochodzącym z tej samej płyty „Star Magick” zaprezentował nawet witch house’owy death metal…
Veils – Aurora
Słowo „wiedźma” nie kojarzy się nam zbyt sympatycznie – założę się, że żadna dziewczyna w okolicy nie potraktowałaby go jako komplement. No to jak nie wiedźma, to może czarownica? Czarodziejka? Czarodziejka z Księżyca! A dokładniej: z Saturna. Nie zapominajmy, że podwaliny pod witch house położyło już Crystal Castles – Veils momentami zbliżają się do ich twórczości. Jeśli chcecie więcej, sięgnijcie po…
Unison – Outside
Jeszcze bardziej w stronę Crystal Castles: trzaski, pogłosy i szatkowanie melodii. Wszystko w onirycznej atmosferze, gdzie ciężko poznać, co jeszcze jest snem, a już rzeczywistością. Mimo wszystko zostaje w głowie na dłużej.
∆Aimon – Into The Night
Twin Peaks zawsze wydawało mi się wymarzoną scenerią dla darkjazzu, ale cała seria składanek z wytwórni Phantasma Disques udowodniła, że prawdziwy soundtrack do nawiedzonych lasów i zbrodni Boba to jednak zupełnie inna muzyka. Jako że to poradnik dla początkujących, wybiorę dość konserwatywny cover pamiętnego „Into the Night” z serialu Davida Lyncha – miejcie jednak świadomość, że na płytach „A Witch House and Okkvlt Guide to Twin Peaks” znalazły się kawałki zahaczające o czyste szaleństwo…
LAKE R▲DIO – Don’t Go
Wbrew pozorom etykietka „witch house” robi się już trochę passé i sporo artystów od niej ucieka – na przykład LAKE R▲DIO. Jeśli zajrzycie na jego profil na Facebooku, zauważycie z pewnością, że słowa „witch house” zostały tam przekreślone. Artysta woli podawać za swoje inspiracje Aphex Twina, Boards of Canada i Kraftwerk. Jak by jednak jego muzyki nie zwać, to kolejna oniryczna wędrówka w krainę marzeń, której już nigdy nie będziemy chcieli opuszczać. Sam tytuł płyty „Dream House” (dostępnej za darmo na Bandcampie) mógłby posłużyć za nazwę dla całego podgatunku muzycznego…
White Ring – Roses
Jeśli kawałek trafił na jeden singiel z oOoOO, to raczej nie ma co po nim oczekiwać lipy. „Roses” to już witch house’owy szlagier: żeński wokal schowano w nim na sam spód aranżacji, ale ogłuszające krzyki z refrenu sprawią, że prędko nie zapomnicie o głosie White Ring. A zespół ma i poczucie humoru – zremiksować Armina Van Buurena i to w taki sposób…
Purity Ring – Begin Again
Kolejny krąg, tym razem bardziej komercyjny. Tegoroczna płyta Purity Ring ukazuje być może nową ścieżkę dla witch house’u, z której widać jeszcze charakterystyczne elementy tego nurtu, lecz prowadzi w zupełnie popową melodykę i produkcję. Czy więcej artystów obejmie tę drogę? Teoretycznie wprowadzić witch house do mainstreamu próbowała już Charli XCX, ale umówmy się: dogranie wokali do wylansowanego już w niszowych bandcampowo-soundcloudowych środowiskach szlagieru to trochę mało.
Pamiętajcie, że to dopiero wierzchołek góry lodowej – poradnik dla początkujących wiedźm. Jeśli się Wam spodobało, zapraszamy do grupy na Facebooku † WITCH HOUSE POLSKA †, audycji Dobry Wieczór Salem, no i na naszym blogu też jeszcze zapewne witch house będzie wracał nieraz.
Z kolei bardziej obeznani w temacie mogą spokojnie podrzucać własne propozycje – a nuż sam znajdę coś, czego jeszcze nie słyszałem?
Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
brakuje mi ic3 peak, ale i tak bardzo dobry tekst
Ale zamiast Begin Again trzeba było dać całe Shrines :))
Adrian Ugowski O właśnie, o tym zapomniałem napisać: oczywiście dodawajcie swoje propozycje.
Koublai Khan Jasne, „Shrines” bardziej konserwatywne, ale chciałem właśnie dać na koniec coś świeżego, co może wskazywać, w którą stronę to teraz idzie.
Wszystko się niepokojąco Grimes’uje
Bardzo dobre zestawienie, cieszę się, że uwzględniliście kawałek, dzięki któremu sama zaczęłam słuchać wh, czyli Baba Vanga 😀
jak wyżej, brakuje Kogoś prosto z VV17CHØU7’u no i jak dla mnie SIDEWALKS AND SKELETONS zbiera wszystko co najlepsze w wiedźmiorowych dźwiękach
Nie jestem fanem tego gatunku ale o dziwo prawie wszystko znam ;0
BabaVanga brzmi jak pomost do aggrohouse’u