$WAGGOT – FEEL BETTER

2013, płyty Autor: rajmund gru 13, 2014 komentarze 4

Witch house, vaporwave, seapunk, bubblegum bass, ocean grunge, glitch tumblr pop… Czy ktoś jeszcze nadąża za tymi idiotycznymi modami? Jak udowadniałem już na przykładzie witch house’u i vaporwave’u, coraz częściej ciężko je nawet od siebie odróżnić, a same nazwy i elementy stylistyczne służą za kanwę niezliczonych memów internetowych – i to chyba najważniejsza rola tych nurtów.

Znamienne, że opisywany dziś artysta sam siebie taguje większością przytoczonych określeń, jednoznacznie definiując się jako samozwańczy, internetowy celebryta z Bandcampa czy innego Soundclouda. Ale jemu akurat nie mam tego za złe. Osobiście najchętniej używam wobec niego etykietki „gay pop”, by wyróżnić go spośród setek innych, wykonanych minimalnym nakładem pracy projektów vaporwave’owych – zwłaszcza że akurat z vaporem ma niewiele wspólnego.

Przed państwem nadzieja Internetów, samoświadomy innowator i obserwator nowych sieciowych mód. $WAGGOT.

Nie mam pojęcia, skąd się wziął ten typ. Nie wiem nawet, czy chcę wiedzieć. Wiem jedno: od momentu, gdy ujrzałem na Bandcampie tę okładkę, nic nie będzie już w moim życiu takie samo. Jack $waggot (nie mylcie z Jackiem Sparrowem) całymi garściami czerpie z kultury memowej, wpisuje się zarówno w oldskulowe stylistyki starych konsol i komputerów, charakterystyczne dla vaporwave’u, jak i mainstreamowe obrazki z kotami czy kuriozalne kadry z hentaiów i Pokemonów. Doskonale wie, jak działają współczesne Internety, jest obecny nie tylko we wszystkich liczących się serwisach muzycznych, lecz także udziela się na każdy portalu społecznościowym, jaki kiedykolwiek istniał.

Odpowiada na pytania na ask.fm, spamuje Twittera, założył sobie tumblra i oczywiście napisał o tym piosenkę. Zresztą krążek „New Folder (5)” (prawdopodobnie najrówniejsze dzieło w jego bogatej dyskografii, ale nie ma tak urzekającej okładki jak „FEEL BETTER”) przedstawia go jako zaangażowanego, cyberprzestrzennego aktywistę, któremu może daleko do Juliana Assange’a i Edwarda Snowdena, ale trzyma rękę na pulsie i wie, kiedy usunąć konto z umierającego MySpace’a, celnie punktuje też wady popularnego serwisu muzycznego w dissie „SOUNDCLOUD DISS / FULL THROTTLE (feat. DIANA SHROOMY)”.

Wszystko oczywiście zawsze pisane caps lockiem.

Ale Jack to nie tylko dopracowana w najdrobniejszych szczegółach otoczka. Odpalcie sobie „JUST LIKE YOU BUT WORSE” – ten bzyczący motyw nie wyjdzie Wam z głowy przez następne tygodnie. Proponowana przez $WAGGOTA muzyka to dokładnie to, czego spodziewalibyśmy się po artyście, korzystającym z takiego wizerunku: chałupniczy, minimalistyczny synthpop, często na granicy amatorki („NINTENDxxx 64 (prod. XZYZERO)” – według Misty Day: „brzmi jak gejowski The Syntetic po paleniu haszyszu”), z wokalem przepuszczonym przez najbardziej tandetne efekty autotune’opodobne, jakie słyszał świat.

Ale też i ta żabia maniera $WAGGOTA świadczy o jego wyjątkowości i podkreśla charakterystyczną tematykę większości jego utworów. Jaką tematykę mam na myśli? Spójrzcie jeszcze raz na okładkę tego albumu. Teksty Jacka to w większości poezja godna blogów nastoletnich gejów i tzw. „attention whores” Facebooka czy Instagramu, przepełniona cechującą ich aktywność w portalach społecznościowych gimnazjalną dramą. Wystarczy przyjrzeć się tekstowi utworu „FRESHMAN”:

i miss you
when you were a freshman in high school
and i was too
sitting behind you in a classroom
and at 2
youd get up and i would get up with you
and i was so desperate to
grab onto you and pull

Jeszcze jakieś pytania?

i wish that i could buy you
and take you home and wrap you up for awhile
and get you drunk and fuck you
but also love you cos i wanna care about you

i think that if youd smile
itd get me hornier enough to make my cum shoot a mile
youve got the face of a child
and they dont wanna admit it but thats why you got hired

Zaręczam, że jak tak sobie odpalicie te kawałki, z pewnością parę razy pożałujecie, że rozumiecie po angielsku.

Tytuły typu „TEENAGE FUCK WIZARD” czy „LO​-​FI SHOTA” (shota – przytaczając za nieśmiertelną Wikipedią: japoński skrót pochodzący od Shōtarō complex w Japonii oznaczający pokładanie swoich uczuć w młodych chłopcach lub też osoby wykazujące takie skłonności. Na zachodzie termin odnosi się do erotycznej, mangowej sztuki przedstawiającej nieletnie postaci, często produkowanej w Japonii) raczej mówią same za siebie. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości co do faworyzowanej przez $WAGGOTA strony tęczy, polecam pierwszy utwór z EP-ki „#CUMWAVE”. Nie uciekajcie z niesmakiem, to naprawdę dobry kawałek!

Sądząc po gościnnych występach, Jack ma również ciekawych znajomych – nie mam pojęcia, kim jest WIFI PRINCESS, ale już sam pseudonim artystyczny zachęca do zapoznania się z jej dorobkiem. Wow, widzieliście jej Bandcampa? Te okładki spod Painta w okienku z Windowsa 9x muszą kryć coś niesamowitego. Wracając jednak do $WAGGOTA, nie odbierajcie go jako kolejną ze wspomnianych „attention whores”. On jest świadomy problemu, celowo wpisuje się w te internetowe mody, by zaatakować je celną satyrą. Posłuchajcie kawałka „I HATE THE INTERNET”.

Która atencyjna dziwka przyznałaby się do bycia atencyjną dziwką?

„ASPIRIN” z gościnnym udziałem wspomnianej WIFI PRINCESS to udana satyra na Die Antwoord, zaś „ECCO THE DOLPHIN” to parodia całego seapunku. Ale jaka! Dramatyczna pieśń z anachronicznym klawiszem w stylu wczesnego Crystal Castles i niepokojącym, mrocznym padem, opowiadająca o pływającym samotnie delfinie, któremu został tylko iPod. A wszystko to jest tylko kolejną formą metafory wyalienowanego nastolatka o… Specyficznych marzeniach seksualnych (and if i had a time machine i’d only use it to go back and fuck your dad as a teen).

Jack $waggot kupuje mnie swoim pomysłem na siebie. To troll doskonały, bo zrodzony we wnętrzu utalentowanego obserwatora otaczającej go rzeczywistości. Jako jeden z nielicznych, zdaje się za nią nadążać. W odróżnieniu od wynalazków pokroju seapunku czy bubblegum bassu, które są trollingiem dla samego trollingu, w gaypopie $WAGGOTA widzę przyszłość. Pewnie miałbym pewne obawy przed pójściem na jego koncert, przed jego niektórymi wersami muszę zamykać uszy, ale traktuję go z takim samym dystansem, jaki sam stosuje do siebie. Spróbujcie podejść tak samo – bo na szansę na pewno zasługuje.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

rajmund

Lokalny Ojciec Dyrektor. Współpracował m.in. z portalami CD-Action, Stopklatka i Antyradio. Po godzinach pisze opowiadania cyberpunkowe i weird fiction. Zafascynowany chaotycznym życiem szczurów.

komentarze 4

  1. Jedyne co mi przychodzi do łba po zobaczeniu TEGO TU to „god please fuck my mind for good” /Zeal

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *