unitr∆_∆udio – ONIONWAVE SESSIONS

2014, płyty, polak potrafi Autor: rajmund sty 12, 2015 Brak komentarzy

Gdy tak od czasu do czasu poruszam na tym blogu tematykę vaporwave’ową, w zupełnie naturalny sposób rodzi się pytanie: no dobra, a dotarły już te dziwactwa do Polski? Cóż, na pewno jest pewne grono artystów, którzy się w tej stylistyce zdecydowali wyrażać. Nie brakuje w pełni prześmiewczych, jajcarskich kawałków takich jak ten czy ten. Jednakże projektów, które roztaczałyby jakąś konkretniejszą wizję, miały spójny pomysł na swoje granie, jest jak na lekarstwo. Dziś opowiem o, zdaje się, najwyraźniejszym. Polski vaporwave, który nawet zaproponował polską odmianę tego zjawiska: onionwave. Przed Wami Unitra Audio… Znaczy: unitr∆_∆udio.

Jak w przypadku większości genialnych idei, pomysł to prosty niczym konstrukcja cepa. Wszyscy idą teraz w ejtisy, tak modne stało się czerpanie z tamtej epoki, a w Polsce przecież i ją mieliśmy dość specyficzną i jakże odmienną od reszty cywilizowanego świata. unitr∆_∆udio nawiązuje do niej już swoją nazwą – bo po co sięgać po jakieś Miami, VHS-y czy inne kosmopolityczne symbole lat osiemdziesiątych, skoro mamy w ojczyźnie własne tradycje i tak cudownie wspominane marki jak chociażby rzeczona Unitra Audio? Marka zresztą wróciła niedawno na rynek i w sumie zastanawiam się, czy naszemu dzisiejszemu artyście nie sprawi to żadnych problemów.

W każdym razie na pewno już takim nawiązaniem kulturowym unitr∆_∆udio wyróżnia spośród nieprzebranych ilości projektów nawiązujących do Japonii. A przecież to dopiero etykietka – nie brakuje w polskiej muzyce lat osiemdziesiątych niezapomnianych przebojów i już Rychu Peja zdradzał podczas pamiętnego beefu z Tedem w utworze „Wrogu mój” tkwiący w nich potencjał do samplowania.

No dobrze, to konkretnie: co tu się takiego dzieje?

unitr∆_∆udio to vaporwave oparty wyłącznie na polskich samplach (tak się sam reklamuje na jołtubach). Z miejsca kupił mnie utworem „GIVE ME YOUR HAND”, pokazując tym samym, że zarówno sample, jak i ich zestawienie, są tu dość niebanalne. Zamiast bowiem wykorzystać najbardziej charakterystyczną, syntezatorową siekę Romualda Lipko z „Aleją gwiazd”, wziął na warsztat najcichszy, o wiele mniej nośny fragment hitu Zdzisławy Sośnickiej, w którym padają słowa „Daj mi dłoń, tak daleko port”. Tytułowe „aleją gwiazd” pada tylko kilka razy w tle, odpowiednio podbudowując dramaturgię. Zabieg podobny do tego, za co chwaliłem już ‡WORSHIP‡. W efekcie powstało nowe, autonomiczne dzieło, które aż chce się zapętlać (a jego forma tylko temu sprzyja).

Bywa jednak wymyślniej, na co dobrym przykładem jest „LOVIN’ U”. Unitra wykorzystuje tu intro piosenki „Dla ciebie staczam się” zapomnianego już zespołu Klincz. Świetny pomysł, bo takich klawiszy pozazdrościłaby połowa sceny retro wave’owej. Jest więc odpowiednio gęsty i mięsisty klimat. Do tego dochodzi jeszcze wsamplowana linijka z „Nie mogę cię zapomnieć” Agnieszki Chylińskiej – a więc niemalże świeżynka. Inny świetny przykład: „SUICIDE ANTHEM”, gdzie do słowa dochodzi jeszcze tak ważny dla PRL-owskiej kultury serial jak „W labiryncie”. Ale już nie będę Wam wszystkiego odszyfrowywał, miejcie też sami trochę zabawy.

Przy okazji niedawnej afery z garniturami reklamowanymi zdjęciem lidera Republiki podkreślano stosunek Ciechowskiego do reklam i przytaczano często anegdotę o tym, jak nie chciał użyczyć swojego przeboju „Telefony” do promocji raczkującej wówczas sieci komórkowej. Tym bardziej jest coś niepokojąco spójnego w pomyśle zestawienia klasycznej zagrywki z tego numeru z równie klasyczną Nokią 3310 w „teledysku” do utworu „GSM”.

Nazewnictwo tych piosenek to zresztą zupełnie osobna historia.

Wszystkie kawałki mają angielskie tytuły, często bardzo przewrotnie nawiązujące do wykorzystanego w nich materiału. No bo co to może być „LORD&LIE”? Pewnie już zastanawiacie się nad jakimś polskim szlagierem, opowiadającym o mistrzu i jego kłamstwach… A może to tylko pewien Kapitan, płynący aż na życia skraj? Jak już sygnalizowała wcześniej wspomniana Chylińska, unitr∆_∆udio wcale nie chce się jednak zamykać w getcie PRL-u. Kolejny dowód na to, to utwór „MISUNDERSTOOD”, w którym pojawia się Reni Jusis. A zgadniecie, co to jest „HOT FEMALES”?

Vaporwave wciąż budzi wiele kontrowersji. Gdy w latach dziewięćdziesiątych szczyt popularności osiągał sampling, coraz więcej muzyki powstawało na komputerach, a raperzy budowali swoją popularność na przebojach odważnie korzystających z fragmentów utworów innych wykonawców, zaraz pojawiały się głosy o braku oryginalności, recyclingu pomysłów czy też w skrajnych przypadkach: po prostu o kradzieży i upadku współczesnej kultury. Nawet wspomniany Grzegorz Ciechowski musiał się mierzyć z tego typu krytyką, powoławszy do życia efemeryczny projekt Grzegorz z Ciechowa, w którym wykorzystywał sample z archiwalnych nagrań ludowych. Etnografowie bili na alarm, Jan Pospieszalski nazywał tę muzyką prymitywną i mechanicznie zestawioną, historia jednak oceniła płytę „ojDADAna” pozytywnie i dziś jawi się jako dzieło, które po prostu wyprzedziło swoją epokę.

W połowie drugiej dekady XXI wieku sampling jest już czymś zupełnie normalnym i powszechnie akceptowanym.

W obliczu nowych mód muzycznych stajemy jednak przed nowym dylematem: jak oceniać muzykę, która nie proponuje tak naprawdę żadnych nowych dźwięków, a jedynie spowolnione i przepuszczone przez rozmaite efekty dokonania innych artystów? Z pewnością vaporwave pełen jest dokonań nastawionych na czysty trolling, którym ciężko przyznać jakąś wartość artystyczną. Jeśli jednak taki recycling ma być obudowany szerszym kontekstem, inteligentnie odwołującym się do szerszych kategorii kultury, nie widzę problemu, czemu mielibyśmy się nim nie „jarać”. Zobaczymy, jak historia oceni onionwave. Jak na epokę Internetów przystało, odpowiedź może być zaskakująca.

https://soundcloud.com/unitraaudio/sets/onionwave-sessions

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Autor

rajmund

Lokalny Ojciec Dyrektor. Współpracował m.in. z portalami CD-Action, Stopklatka i Antyradio. Po godzinach pisze opowiadania cyberpunkowe i weird fiction. Zafascynowany chaotycznym życiem szczurów.

Brak komentarzy

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *