The Syntetic – Pop szoł spirit of the longplej

00s, płyty, polak potrafi Autor: rajmund kwi 07, 2014 komentarze 3

Na Zachodzie mają Perturbatora, Power Glove, Miami Nights 1984 i sto tysięcy innych projektów, które znajdziecie na Bandcampie, ale Polacy nie gęsi i swój 80s revival movement też mają. Przynajmniej coś na kształt… Bo jednoosobowy projekt The Syntetic (znany też jako Miszcz Pawarotti czy Człowiek Widmo – od tytułu jego najbardziej znanego utworu) to przedsięwzięcie, któremu nie sposób odmówić zamiłowania do muzyki lat osiemdziesiątych. Tyle że zamiast sięgać po brzmienia znane z soundtracków do klasyków ery VHS, Dariusz Pakuła sięgnął… Od razu po kasety z owymi ścieżkami dźwiękowymi, dopisał własne, surrealistyczne teksty, nawiązujące do klimatu filmów.

I w ten sposób narodził się projekt jedyny w swoim rodzaju.

Cała historia rozpoczęła się około 2000 roku. Człowiek Widmo skompilował wówczas dla zabawy chałupniczym sposobem podkłady z „Gliniarza z Beverly Hills”, „Cobry” czy „Evil Dead 3” na zwykłym „jamniku”. W ten sposób powstała kaseta „Pop szoł spirit of the longplej” (istnieją różne warianty zapisu nazwy tego albumu, niestety, nawet oficjalna okładka nie rozwiewa wątpliwości). Piosenki zyskały popularność w gronie znajomych artysty i pocztą pantoflową stawały się coraz popularniejsze. Siłą rzeczy materiał wreszcie trafił do Internetu, gdzie zaczął żyć własnym życiem. Miszcz Pawarotti któregoś dnia zdał sobie sprawę, że jego żart przerósł wszelkie oczekiwania i ma fanów w całej Polsce. Grono miłośników okazało się na tyle prężne, że The Syntetic rozpoczął karierę koncertową, która trwa do dziś (relację z warszawskiego koncertu z 2011 roku możecie sobie poczytać tutaj).

No dobrze, ale co w tym wszystkim takiego nadzwyczajnego? Ciężko to opisać słowami. Posłuchajcie sami.

No to już wiecie. Połączenie soundtracku z „Armii ciemności” z ejtisowym klasykiem „Bolero” Fancy’ego, no i oczywiście nieśmiertelnym motywem „Axel F” Harolda Faltermeyera. A na tle tych dźwięków – prezentowanych w iście oldskulowej, kasetowej jakości – zostaje nam zaprezentowany bohater jedyny w swoim rodzaju. Człowiek Widmo: niewidoczny jak skała, palący się jak stara świnia, posiada motor Kawasaki 108. Znany jest z zamiłowania do śmietany i Martini z gruszek (nie mylić z Martini z lodem), bywa porównywany do łyżwiarza Filipowskiego. Chciałoby się rzec, że prawdziwie postmodernistyczny superbohater na miarę swoich czasów. Wszystko to dzięki wybujałej wyobraźni Syntetica, który na poczekaniu wymyśla coraz to absurdalniejsze epitety i groteskowe porównania. A przede wszystkim jest naprawdę nieźle oblatany w uwielbianych przez wszystkich ejtisowych geeków tematach. Taki „Galaktyczny wojownik” to dopiero epicka opowieść.

Bohater lata statkiem kosmicznym Galaktyka i prowadzi wojnę z Darczem Waderem (sic!) na lasery.

Ale tematyka utworów Miszcza Pawarottiego jest o wiele bardziej zróżnicowana. Pojawiają się postaci historyczne jak Kleopatra. Dzięki przenikliwym badaniom Syntetica możemy się dowiedzieć, że królowa Egiptu nosiła kreacje Wersaczego i czerep ze wstąg Posępnego Czerepu. Próbuje też zrozumieć jej wnętrze, dokonując analizy psychologicznej, z której wynika, że jest niepoważna i krucha jak mucha, mucha. Wszystko na tle epickiego podkładu, który porusza najgłębsze ludzkie emocje. Zwłaszcza gdy Syntetic stwierdza z żalem: „nie zobaczysz już Egiptu, Kleopatrooooooo”. W utworze „Willem Wolles” słyszymy sylwetkę szkockiego bohatera narodowego, którego wszyscy znamy z roli Mela Gibsona. Wykorzystany w tle utwór „Together We” Clannadu ze słynnej ścieżki dźwiękowej do serialu „Robin z Sherwood” (na koncertach wymieniany na najbardziej znany motyw przewodni) pozwala nam odczuć na własnej skórze, jak bliski jest czas wojny z „królewskimi dupkami”. Jest też Chopin, zinterpretowany na nowo na tle przeboju Gazebo „I Like Chopin”. Tym razem nago.

To największe hity Syntetica, ale w swoim repertuarze ma też bardziej wysmakowane utwory. Nową interpretację „Eldorado” Jean Michel Jarre’a, tutaj pt. „Hłanta Namera (Duet z Klark Desus i z Simone Hart)” i połączoną z „Angel of the City” z „Cobry”, docenią koneserzy. I Meksykanie. Wielbiciele trance’u zachwycą się kawałkiem „Hollywood”, który wykorzystuje „For An Angel” Paula van Dyka i obnaża kulisy świata filmu. Dowiadujemy się z niego m.in. co bierze do żyły Schwarzenegger, gdzie leży Mickey Rourke i ćpuny z Los Angeles, a także co Madonna wyczynia ze szczotką z odkurzacza.

W podobnym klimacie utrzymany jest „Mafiozo”.

To dramatyczna historia bandyty, który z jednej strony rządzi Sycylią i tańczy z Lolą walca habsburskiego. Niby gra na gitarze rocka i jest sprytny jak Da Vinci, ale jest też w jego postaci jakiś tragizm, bo przecież widzi tylko skały i przepaść. Wyczuwam w tym melancholię charakterystyczną dla kina Michaela Manna, tutaj uwypukloną miksem dwóch przebojów Sandry: „Maria Magdalena” i „In the Heat of the Night”. Prawdziwym majstersztykiem i ostatecznym dowodem na geniusz Pawarottiego jest jednak dopiero wieńcząca „Pop szoł spirit of the longplej” suita „Space Mix”. Utwór absolutnie ponadczasowy, o czym świadczy jego podtytuł „5 hitów lata 1991 – 9297”. Znalazło się w nim miejsce dla wątków Czarnego Krzyża (a raczej: Krzisza), Gumowych Ludzi, soł macz niegrzecznych Potworóóów-Potworóóóóów, Starej Baby oraz Jeźdźców (właśc. Jeśców), walczących z całym światem, aby zwyciężyć.

Arcydzieło sztuki awangardowej.

Płyta jest bez problemu do znalezienia na Internetach. Oczywiście z racji „recyclingowego” charakteru tego materiału nie może być mowy o żadnym oficjalnym wydaniu. Dlatego też na fali koncertowej popularności, The Syntetic zdecydował się na drugi album, wydane pod koniec 2009 roku „Tchnienie mocy”. To już zupełnie inna bajka: profesjonalne autorskie podkłady, nowe teksty, a nawet gościnny występ Kazika Staszewskiego. Jednak w takim wydaniu zabrakło dawnej magii, która tak fascynowała na debiucie Ślązaka. Co się aktualnie dzieje w temacie koncertów, możecie śledzić na oficjalnej stronie artysty (wbrew pozorom jest wciąż aktualizowana). Polecam, bo koncert Miszcza Pawarottiego to coś, co każdy przynajmniej raz w życiu powinien zaliczyć.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

rajmund

Lokalny Ojciec Dyrektor. Współpracował m.in. z portalami CD-Action, Stopklatka i Antyradio. Po godzinach pisze opowiadania cyberpunkowe i weird fiction. Zafascynowany chaotycznym życiem szczurów.

komentarze 3

  1. Zeal Deadwing via Facebook pisze:

    Dzięki za przypomnienie! Miałem to wrzucić na playlistę niedawno 😀

  2. Ligatura pisze:

    To są GWIEZDNE WOJNY! Ognia, wojowniku!
    Myślicie, że jest szansa, że Galaktyczny wojownik zostanie main theme nadchodzącej części?
    Pozdrawiamy – Rycerze Dżedi.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *