Stendeck – Folgor

2015, płyty Autor: rajmund lip 02, 2015 Brak komentarzy

Za Stendeckiem stoi jeden człowiek: Alessandro Zampieri. Opowiadałem już niegdyś o jego drugiej płycie, „Can You Hear My Call?”, ale sam fakt, że wydaje go amerykańska wytwórnia Tympanik Audio powinien was już odpowiednio nakierować. U Szwajcara nie brakuje noise’ów i glitchy, ale usłyszymy też ambientowe, spokojniejsze momenty. Po czterech latach milczenia Stendeck powraca wreszcie z szóstym albumem zatytułowanym intrygująco „Folgor”.

Promujący krążek „Tonight is Forever” zdradza kierunek, w którym udał się Zampieri.

Wszakże już „Scintilla” stanowiła pewne odejście od uwypuklanych na „Sonnambuli” klimatów i odważniejsze kroki w bardziej taneczną stronę. „Tonight is Forever” budzi jakieś wspomnienia najbardziej rytmicznych fragmentów „Can You Hear My Call?”. Szczególnie że nacisk kładzie na głośny, rozedrgany beat, nie brakuje mu jednak aranżacyjnej potęgi, której pełne spektrum słyszeliśmy już na poprzednim albumie. Takich „przebojów” mamy tu więcej, chociażby „About Gravity and the Undefined Science of Human Attraction”, z którego aż bije energia poprzecinana industrialnymi wtrętami i dźwiękami rodem z jakiejś zdehumanizowanej maszynerii.

Przy czym Stendeck nie zapomniał jak się komponuje specyficzne, tęskne melodie, które trzymają słuchacza w skupieniu przy jego utworach. To jednak zawsze było jego znakiem charakterystycznym, zadziwiające jest za to, jak Szwajcar wciąż rozwija się aranżacyjnie. Gdy już wydawało się, że „Scintilla” to jego najbogatsze brzmieniowo dzieło, „Folgor” niespodziewanie je pod tym względem przebija. Słuchając tego albumu na słuchawkach wiele razy miałem wrażenie, że dochodzą mnie jakieś odgłosy z zewnątrz. Ale nie, to tylko ukryte dźwięki piątego planu w misternej układance Stendecka.

Oczywiście Zampieri nie byłby sobą, gdyby nie przemycił pośród tych odczłowieczonych brzmień nieco najzwyczajniejszego, w pełni ludzkiego smutku.

Tę stronę swojej natury pokazuje najlepiej w klasycznie fortepianowym „Sad Lovers’ Song” czy finałowym „We Watch the Stars Shining for the Last Time”. Przy okazji udowadnia, że dalej jest mistrzem snucia zróżnicowanej narracji przy pomocy samych tytułów utworów. Od samego początku daje słuchaczowi klarowny przekaz: „Come to Me, Close Your Eyes and Lose Yourself Inside Me” – no problem.

Poszczególne utwory w dalszym ciągu są na tyle zróżnicowane, że nawet jeśli się w nich czasem pogubimy, nie będziemy się nudzić. Kolejny przykład: „Nobody Lives Here Anymore”, w którym głośny beat kontrastuje z dark ambientowym tłem, a w pewnym momencie iście niepokojącą melodią. We mnie wzbudza to skojarzenia z genialnym soundtrackiem do „System Shocka 2” Erica Brossiusa (a tak naprawdę to zupełnie kogo innego, ale to już odsyłam do tekstu).

To co, warto było czekać?

Gdybym miał najkrócej scharakteryzować nową płytę Stendecka… Cóż, sam ułatwił mi zadanie, nadając jednemu utworowi tytuł: „Violently Exciting and Extremely Loud (Folgor)”. Nawet w nawiasie dodał tytuł albumu, żeby nikt nie miał wątpliwości, do czego się te słowa odnoszą. Tak że polecam – i już czekam na więcej.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

rajmund

Lokalny Ojciec Dyrektor. Współpracował m.in. z portalami CD-Action, Stopklatka i Antyradio. Po godzinach pisze opowiadania cyberpunkowe i weird fiction. Zafascynowany chaotycznym życiem szczurów.

Brak komentarzy

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *