Perturbator (+ Gost i Dan Terminus) – Rotunda, Kraków, 18.3.2016

live Autor: Danny Neroese mar 19, 2016 komentarze 2

Wiecie no, lubię synthwave. Nie jestem co prawda jakimś wielkim fanem tej muzyki, jednakże kojarzę niektórych jej twórców. Któregoś dnia dowiedziałem się, że w moim obecnym miejscu rezydowania – czyli w Krakowie – odbędzie się koncert z takimi dźwiękami. Gdy tylko zobaczyłem, kto ma dawać popis na żywo, zdecydowałem, że taka okazja może się nie powtórzyć. Czym prędzej więc zakupiłem bilet i czekałem na osiemnasty dzień marca.

Aż w końcu nadszedł! Dla kurażu wzmocniłem się dwoma napojami energetycznymi na bazie chmielu i udałem się pod krakowską Rotundę (lub – jak to napisali w opisie wydarzenia – „Rotudnę”). Tam na wejściu dowiedziałem się, że stoję w złej kolejce, bo sala na koncert Perturbatora była tuż obok. Niestrudzony porażką udałem się do drugiego wejścia. Nie było na nim żadnego plakatu czy czegokolwiek, co przekazywałoby informację, że „to tutaj”. Dopiero po jakichś pięciu minutach pani w blond włosach podeszła i nakleiła na drzwi kartkę A4 z napisem „Perturbator”. Początek partyzancki, ale czy tak było dalej?

Na szczęście nie! Pierwszym artystą, który uraczył narząd słuchu każdego z gości, był Dan Terminus. Chociaż powiem, że do końca nie byłem pewien co do „nazwiska” artysty powyżej, gdyż na bilecie widnieje on jako „Treminus”. Tyle jednak z dygresji na ten moment. Początek był standardowy. Niewielu ludzi bawiło się centralnie pod barierkami, tylko nieliczni szaleńcy. Reszta sączyła piwo w pewnej odległości – część z nich była statyczna, część natomiast delikatnie podrygiwała w rytm muzyki. W setliście znalazły się „Restless Destroyer” i „Death By Distortion”. Jeszcze kilka słów o samym Terminusie – jego ekspresja przed konsolą była wręcz zadziwiająca! Oczywiście nie odczytujcie tego negatywnie. Kilka razy miałem jednak wrażenie, że chłopaczyna doświadcza jakiegoś mentalnego orgazmu. Niemniej jednak – było dobrze! (No i plusik za koszulkę Venoma).

Drugim twórcą przygotowującym zebranych na „tego jedynego” był Gost. Wizerunek sceniczny mnie delikatnie zaskoczył – ubrany niczym harleyowiec z ćwiekami w klapie kurtki, do tego z trupią maską. W sensie z maską z czaszki ludzkiej (ale niestety nieprawdziwej). Ten pan miał już więcej werwy niż Dan, gdyż skakał po scenie, przybijał pionę z osobami pod barierkami. W ogóle trochę więcej ludzi już się przy nim ruszało (podejrzewam, że to echo spożytych płynów).

Aż w końcu przyszedł moment na gwiazdę wieczoru (miałem szczęście widzieć go przed wszystkimi występami). Oto i on – Perturbator we własnej osobie! Ubrany w skórzaną kurtkę i z kapturem na głowie. Zaczęło się od intra w postaci „War Against Machines”. Czerwono-niebieskie oświetlenie oraz ogrom dymu wprawiały w świetny klimat. I jeszcze ta mimika Perturbatora w stylu „zabiję was wszystkich”. Po intrze była kolej na „Future Club”, przy którym każdy się rozkręcił. Pod barierkami nie było praktycznie miejsca – trzy metry od nich też (bogowie mi świadkami – zostałem podeptany jak nigdy, a dziewoja przede mną za cel swojej wizyty w klubie obrała sobie smaganie mojej twarzy włosami). Wtedy pękły podziały i jakiekolwiek ograniczenia. Ludzie tańczyli (no w każdym razie próbowali), skakali, krzyczeli, klaskali. Słowem: publika nie zawiodła. W setliście pojawiły się zarówno „Humans Are Such Easy Prey” i „She Is Young, She Is Beautiful, She Is Next”, jak i nowości z nadchodzącego „Uncanny Valley”: „Neo Tokyo”, „She Moves Like A Knife” i na bis „The Cult Of 2112”.

Teraz krótki akapit dotyczący merchu – był, i to całkiem sporo. Niezły wybór koszulek (z osiem wzorów), winyle Perturbatorowe, kasety, płyty, hoodie, naklejki. Było w czym wybierać. Tylko… no właśnie. Problemem w tym wszystkim była cena – 110 zł za koszulkę?! Prawie 200 zł za hoodie?! 65 zł za płytę?! Ja rozumiem, Francja-elegancja, trasa itp., ale no ludzie, szanujmy się. To była lekka przesada.

Jakie jest więc moje zdanie na temat tego występu? Cóż… to było coś świetnego! Nie dziwię się, że w Warszawie wszystkie bilety się rozeszły. Było wszystko, a nawet i więcej – klimat, moc, dziewczyny na rękach, no po prostu ekstra! Komu się po prostu „nie chciało” teraz może żałować. Ja natomiast wiem jedno – jeżeli kiedyś będę miał znowu okazję pojawić się na występie Perturbatora, to w ciemno kupuję bilet.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

Danny Neroese

Nie przepada za mówieniem o sobie. Ekscentryk i samotnik. Ceni swój wyjątkowy gust muzyczny.

komentarze 2

  1. Struclarz pisze:

    Dan Terminus ładnie nam zaprezentował kilka ćwiczeń rozciągających. 😛 Po kilku takich pokazach już mocno się z tego śmiałem.

    Gost dał najlepszy show. Perturbator też był świetny, ale krakowskie nagłośnienie jakoś mu nie podeszło bo jego utwory dużo na nim moim zdaniem straciły.

  2. SF pisze:

    Zagraniczniacy zawsze maję drogie merchy, bo po prostu przeliczają sobie z euro na złotówki i nie biorą pod uwagę, że rzeczywisty stosunek jest trochę inny. NA przykład u nich płyta kosztuje 17 euro, a u nas dajmy na to 35-40 pln.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *