Faun – Eden

10s, płyty Autor: Danny Neroese lis 13, 2014 komentarze 3

Jakiś bliżej nieokreślony czas temu w kinach gościł pewien film meksykańskiego reżysera, Guillermo del Toro, pod magicznie brzmiącym tytułem „Labirynt Fauna”. Do dziś pamiętam, jak bardzo oczarował mnie efekt jego pracy i na zawsze pozostanie on w topce mych ulubionych produkcji kinowych. Co prawda dopiero z czasem pojąłem i zrozumiałem ten tytuł oraz to, o czym dokładnie traktuje. Oczywiście nie przyszło mi to łatwo, lecz po trudach myślowych podołałem i byłem w stanie wrócić do przemyśleń i fascynacji postacią Fauna, który tam występował. Moja wrodzona skłonność do chłonięcia wiedzy wszelakiej (czy wiecie, że pozbawiony śluzu żołądek strawi sam siebie?) uchroniła mnie od sromoty, jaką jest (przynajmniej dla mnie) brak wiedzy na temat pochodzenia i mitu o stworzeniach zwanych faunami. Więc tym bardziej się ucieszyłem, a me serce aż zabiło mocniej, gdy usłyszałem o pewnej grupie pagan folkowej, która zwie się właśnie tak, jak wcześniej wspomniana istota.

Grupa Faun pochodzi zza naszej zachodniej granicy i od 2002 roku stara się przekazać swą fascynację i styl życia związany z historią i kulturą pogańską, która występowała w środkowej Europie zanim religia kościoła rzymskokatolickiego stała się popularna i modna (z przymusu). Robią to z radością i pasją, co tym bardziej sprawia, iż warto choć na chwilę zwrócić nań swą uwagę. Mimo nowego albumu, który pojawił się w ich kuźni ostatnimi czasy, postanowiłem jednak zająć się wydawnictwem, z którym zacząłem swą przygodę z ich prześwietną muzyką, czyli wydanym w 2011 roku „Edenem”.

Wiecie, co jest w ich muzyce najpiękniejsze? Co sprawia, iż tak bardzo mnie porywają i wprowadzają w niesamowity wręcz nastrój i uczucie? Właśnie to, jak do swej Twórczości podchodzą. Wszystko, co prezentują, jest grane na instrumentach, które kojarzą się właśnie z ludowością Europy: harfa celtycka, szwedzka nyckelharpa, lira korbowa, której dźwięk wręcz ubóstwiam, dudy i wiele, wiele innych naturalnych generatorów dźwięku, które składają się na jedną całość. Głosy – męskie i żeńskie – które tak miło się przeplatają, dokładając swe trzy grosze do atmosfery, która jest wręcz namacalna na całym albumie. Warto również wspomnieć o językach, w których wykonują swą twórczość: niemiecki, staroislandzki, łacina, węgierski, fiński – to tylko przykłady.

Za kolejny plus można uznać również ogromną ilość inspiracji, które Faun czerpie z kultury starego kontynentu, ale i nie tylko. Słuchając „Edenu” natrafimy na staroirlandzkie melodie („The Butterfly”), szwedzkie utwory ludowe („Polska Från Larsson”) i celtyckie naleciałości („Ynis Avalach”). Również kraje wschodnie i azjatyckie jakimś cudem wkręciły się w twórczość Niemców – utwór „Pearl” brzmi niczym wycinek z wielkiego przyjęcia jakiegoś wysoko postawionego Turka czy Araba, zaś „Oyneng Yar” to ujgurska pieśń. Jak więc widzicie i zapewne słyszycie – gdyż wątpię aby ktoś choć jednego kawałka nie przesłuchał – Faun potrafi zaskoczyć nie raz i wręcz zadziwić, jakim cudem tak zgrabnie byli w stanie oddać ducha innych nacji, mimo swego odczuwalnego stylu i sposobu grania.

Po prostu czują to i wiedzą, jak to robić niczym profesjonaliści. I nie boję się użyć tego określenia względem ich wspaniałej muzyki, która potrafi tak zachwycić i wprowadzić w przepiękny i wyjątkowy stan, z którego ciężko mi się wyrwać, mimo usilnych starań mej osoby. Może to przez me umiłowanie do muzyki folkowej i klimatów ludowo-pogańskich (Tak! Też to uwielbiam)? No cóż poradzić, iż zaraz obok industrialu to jeden z mych ulubionych tematów tak historycznych, jak i muzycznych?

Faun i ich praca jest piękna i wyjątkowa. Nie każdy jest w stanie ją docenić, choćby z powodu tematyki, którą poruszają i nie każdemu przypadną do gustu tak szybko jak mnie – i ja to rozumiem. Lecz jeżeli chociaż jedna osoba, która czyta ten tekst, dzięki mnie odkryje niesamowity świat muzyki folkowo-pogańskiej, uznam to za sukces w promowaniu i szerzeniu takiej twórczości. Gdyż zasługuje ona na niewyobrażalny szacunek.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

Danny Neroese

Nie przepada za mówieniem o sobie. Ekscentryk i samotnik. Ceni swój wyjątkowy gust muzyczny.

komentarze 3

  1. Agnieszka Kochańska via Facebook pisze:

    Luc? Ten od kwiatów?

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *