Kojarzycie może Hellraisera? No na pewno. Wierzę w was, moi czytelnicy, i nie zawiedźcie mnie. W którejś tam części [konkretnie w ósmej – dop. rajmund] tego jakże świetnego horroru (ale pamiętajcie – tylko pierwsza część jest warta uwagi, ew. druga [nieprawda, piątka i szóstka to zupełnie nowe, świeże podejście – dop. rajmund]) pojawiła się idea www.hellworld.com – internetowej gry, która to miała być tylko wstępem do tego, co chciał zrobić z jej uczestnikami Pinhead. Co było dalej? Przekonacie się może sami. Zostańmy przy idei strony internetowej, która jest powiązana z „rdzeniem” tematu. W przypadku dzisiaj wam przedstawianym pomysł ten został wykorzystany potrójnie – w nazwie kapeli, albumu i utworu na tymże. Można by rzec – hattrick.
.com/kill – równie dobrze mogłoby to pasować do wspomnianej wcześniej fikcyjnej witryny internetowej, jednakże w żadnym stopniu nie jest z nią ta nazwa związana. Jeżeli natomiast kojarzycie – no, nie bójmy się użyć tego określenia – kultowe już Diary of Dreams, to mogliście o tym projekcie gdzieś się przypadkiem dowiedzieć. Skąd? Choćby stąd, że tworzony on jest przez mastermind DoD, czyli Adriana Hatesa i jego towarzysza, którego godność ukrywana jest pod pseudonimem Gaun:A. W 2013 roku wzięli się spięli, zrobili kilka fotek, na których wyglądają jak dwóch kloszardów z berlińskich ulic dzielnic niebezpiecznych, potem się umyli, weszli do studia i zaczęli nagrywać. W międzyczasie córka jednego z nich postanowiła pobawić się w psychopatkę i pokazała im, co zrobiła swemu kochanemu pluszowemu misiowi, Guntherowi. Chłopakom się to spodobało i zatrudnili ją na pełen etat jako grafika. Oczywiście, to żart, ale nie mogłem się powstrzymać. Niemniej jednak, zaciekawiło mnie to, iż DoD-owcy określają swój projekt jako „dark noise”, czy coś takiego, zaś reszta, jako dark electro. Jestem pies na mroczną elektronikę – to mnie zachęciło. No i sama renoma wyrobiona latami przez Diary of Dreams coś znaczy, prawda? Prawda…?
Bardzo, ale to bardzo chciałbym wam powiedzieć, że .com/kill trzyma tak równy poziom, do jakiego ogólnie przyzwyczaił nas Pamiętnik Snów. Bardzo chciałbym wam rzec „chłopcy i dziewczęta, bierzcie to, bo towar to zacny”. Uwierzcie mi, pragnę tego. No ale życie jest brutalne, full of zasadzkas and kopas w dupas, a ja się niestety dałem nabrać. Może nie aż tak bardzo, ale w jakiś sposób poczułem, że to nie fair. To, co prezentuje .com/kill, nie ma w sobie nawet grama muzyki noise. Choćby z tego powodu, że zawiera w sobie melodię i nie ma hałasu. No właśnie, melodia. W Diary of Dreams ona była zawsze, jakoś harmonizowała, tworząc ten magiczny i mroczny nastrój opuszczonego hotelu z wampirami. Tutaj jest co najwyżej klimat miejskich kanałów. Serio. Wszystkie melodie są jednostajne, bez jakiegoś wyraźnego pomysłu, który sprawiłby, że album zapisałby się w jakikolwiek sposób w pamięci. Ni to radosne, ni to mroczne, ot, takie bez wyrazu. Elektronika sama w sobie zła nie jest, bo na dość wysokim poziomie. Niektóre pomysły są całkiem niezłe, ale przepadają na tle większości. Beaty są mocne jak wybuch dynamitu, i tutaj gratulacje. Podobają mi się również basy, takie z minimalnym przesterem, dość wyraźne i sterylne. Tu i tam pojawia się jakaś gitarka, ale raczej w tle i nawet człowieka za bardzo nie rusza. Wokal Adriana jest taki, że się go kocha albo nienawidzi – ten zimny, płytki i szorstki głos wokalizujący tak w angielskim, jak i w niemieckim języku, jest prawie taki sam jak w Diary of Dreams. Ja wiem, nie należy pod tym względem wymagać za dużo, bo to kwestie biologiczne, ale no kurcze, może jakaś odmiana?
.com/kill nie zaliczył zbyt udanego debiutu. Fakt, nie oczekiwałem dużo, ale i tak się zawiodłem. Liczyłem na to, iż album wbije mi się do głowy i nie będzie chciał jej opuścić przez minimum jakiś tydzień, a prawda była taka, że odpaliłem go raz jakieś pół roku temu i dopiero wczoraj sobie o nim przypomniałem. Dopiero wczoraj! Dajecie wiarę? Bo ja nie. Po prostu się rozczarowałem. No fakt, brzmi to całkiem nieźle i pod względem produkcyjnym nie ma się za bardzo do czego przyczepić, no ale… panowie, tak się nie robi.
Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
A mi się tam podoba!