Chrysalide – Personal Revolution

2014, płyty Autor: Danny Neroese paź 25, 2014 komentarze 3

Moi mili zgromadzeni na tej stronie, zbierzcie się razem, gdyż ONI wrócili. I nie, nie bójcie się niczego, niech bojaźń Wasze serca opuści, pozostawiając miejsce na odwagę i siłę. Gdyż zaprawdę powiadam Wam, warto. Warto otworzyć swe wnętrze na muzykę duszy, która to była wręcz wyczekiwana przez mą osobę niczym potępienie tudzież inne dostojeństwo. Nie lękajcie się, ludzie o dobrym guście muzycznym, gdyż ONI są dla Was. ONI będą od teraz wybijać rytm Waszego serca, ONI będą kontrolować i wpływać na Wasze myśli i uczucia, ONI będą Waszym życiem. Gdyż ONI nie odpuszczają.

Wstęp brzmi niczym połączenie narkotycznych słów jakiegoś kaznodziei, który z natury jest szalonym technokratą. Starałem się oddać odpowiedni klimat, który pasowałby do muzyki wcześniej opisywanych przeze mnie Francuzów ukrywających się pod nazwą Chrysalide. Tak, tak, moi państwo, Skinny Puppy XXI wieku powróciło z czymś nowym, co zapowiadali szumnie od pewnego czasu, między innymi rozbudzając mój (i nie tylko) apetyt przez wypuszczenie utworu ,,Question Everything”. Byłem naprawdę ciekawy, co tym razem Poczwarki nam przygotują, gdyż poprzednie albumy były tak wyjątkowo różnorodne pod względem kompozycji, iż ,,Personal Revolution” (czyli najnowsze wydawnictwo) stanowiło jedną wielką zagadkę, oznaczoną ogromnym znakiem zapytania. Czy tak też się stało?

Tak, Chrysalide zaskoczyło znowu mą osobę, i to na pewno można uznać za sukces najnowszego ich tworu. Jednakże jeżeli oczekujecie czegoś tak pokręconego i chorego jak ,,Don’t Be Scared, It’s About Life”, zasmucę Was. Najnowszy album francuskiego tria jest mniej ,,szalony”, co nie znaczy ,,gorszy”. Jest po prostu inny. Zniknęły charakterystyczne dla nich wstawki instrumentalne bazujące na smyczkach czy elementach orkiestry, jak i pojawiające się gdzieniegdzie gitary i dziwne sample. Nie uświadczymy również utworu na kształt ukrytego kawałka z ,,Don’t Be Scared, It’s About Life” (który trwał cztery sekundy i nie było w nim żadnego dźwięku), choć krótsze sekwencje pojawiają się mniej więcej trzy razy. No tak, tego brakuje, a co jest? Jest reszta, która została odpowiednio dopompowana i wyeksponowana. Elektronika stała się bardziej wybijająca i zawiera w sobie mniej z muzyki noise.

Wszem i wobec znany i lubiany (?) trip-hop stał się jakby motywem przewodnim, czasem wręcz zahaczając o elementy rapu. Od czasu do czasu przebije się jakiś fortepian czy inny klawisz, który wzmocni atmosferę. Czuć tutaj oczywiście mniejsze wariactwo w porównaniu do wcześniejszych dokonań Poczwarek. Nie znaczy to jednak, że stracili ,,to coś” – ich muzyka jest nadal świetna i ich styl jest dobrze rozpoznawalny, zaś oni sami po prostu zelżeli. I bardzo dobrze. Zapytacie ,,ale dlaczego?”. Bo nie ograniczają się w jakichś ramach czy granicach i ciągle eksperymentują. Nie starają się grać tego samego, bo czymże byłaby muzyka, gdyby stale się nie zmieniała i nie eksperymentowała z czymś nowym, nieodkrytym i nieznanym? Czy byłaby tym, czym jest teraz? Odpowiedzcie sobie sami na to proste pytanie. Podpowiem, że właśnie Chrysalide jest jedną z odpowiedzi.

Czas na swoiste (ulubione słowo naszego Ojca Dyrektora (ale tylko w Twoim wykonaniu – dop. OD)) podsumowanie ,,Personal Revolution”. Jest to dobra płyta, nawet bardzo, choć przez ludzi znających dokonania Francuzów może być postrzegana zaledwie jako dobra, czy też średnia, z czym po części się zgadzam. W porównaniu do tego, do czego przyzwyczaili nas przez lata, nowy album może się wydawać taki jakby zrobiony na 75-80% ich całkowitych możliwości. Ja nie skreślam ich tak łatwo i mam nadzieję, że jest to po prostu rozwój i kolejny eksperyment, który przyniesie owoce dopiero za kilka lat, kiedy (oby) uraczą nas kolejnym wydawnictwem. Może okaże się, iż przygotowują coś wielkiego, co zmiecie nas i otworzą nam jeszcze umysł na coś nowego? Czas pokaże.

PS Dzięki Zealowi za wprawne ucho i dosłyszenie w utworze ,,Beside the Impossible” sampla z tego kawałka.

Podobało się? Rozważ postawienie mi kawy!
Postaw mi kawę na buycoffee.to
Autor

Danny Neroese

Nie przepada za mówieniem o sobie. Ekscentryk i samotnik. Ceni swój wyjątkowy gust muzyczny.

komentarze 3

  1. Sejer pisze:

    Cieszę się, że ktoś w Polsce interesuje się taką muzyką i estetyką na tyle, żeby pisać tak dobre (w sensie technicznym i stylistycznym) recenzje. Mnie jednakże album zawiódł całkowicie, na tyle, że na chwilę obecną uważam go wręcz za największy muzyczny niewypał 2014 roku. Czekałem na zupełnie inny Chrysalide i mocno się zawiodłem. Jak dla mnie płyta jest nijaka, zdecydowanie za spokojna i melodyjna.

    1. Danny Neroese pisze:

      Dziękuję za miłe słowa:)

      Co do Chrysalide – na początku, za pierwszym przesłuchaniem też miałem wrażenie że jest coś nie tak, ale z każdą minutą coraz bardziej się przekonywałem. Nie mniej – mam nadzieję że następny ich krążek zmiecie wszystkich z powierzchni ziemi.

  2. Sejer pisze:

    Październik obfitował w tyle ciekawych premier muzycznych, że nie zdążyłem przesłuchać albumu więcej razy, może i ja odnajdę w nim coś więcej 🙂

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *